„Zamiast prezentów na Wigilię, wybieraliśmy trumnę”

„Zamiast prezentów na Wigilię, wybieraliśmy trumnę”

Kamil Majstrowicz zginął na chodniku, gdy wracał do domu. Przejechał po nim TIR. Prokuratura, choć znalazła kierowcę i go przesłuchała, umorzyła postępowanie. Choć udowodniono, że TIR przejechał po panu Kamilu i to na chodniku, to jednak kierowca nie usłyszał żadnych zarzutów.

Kamil Majstrowicz zginął na chodniku, gdy wracał do domu. Przejechał po nim TIR. Prokuratura, choć znalazła kierowcę i go przesłuchała, umorzyła postępowanie. Choć udowodniono, że TIR przejechał po panu Kamilu i to na chodniku, to jednak kierowca nie usłyszał żadnych zarzutów.

 

Kamil Majstrowicz zginął mając trzydzieści jeden lat. Wracał do domu. Po znajdującym się na chodniku mężczyźnie przejechał samochód ciężarowy. Ktoś znalazł ciało pana Kamila i zawiadomił policję. Ta, po przyjeździe na miejsce, stwierdziła, że na terenie pobliskich zakładów drobiarskich stoi TIR, który na kołach ma ludzką tkankę.

Choć śledczy stwierdzili, że znaleziony kierowca TIRa jadąc do zakładów drobiarskich „był zmuszony ostro skręcić pod kątem 130 stopni”, to nie wyjaśnili, dlaczego i nie zastanowiło ich, że przejechał po chodniku. Mężczyznę przesłuchano dopiero po pięciu miesiącach po tragedii. Prokuratura stwierdziła, że jest niewinny i sprawę umorzyła. Bo – uwaga – pan Kamil mógł już nie żyć, gdy przejechał po nim TIR.

 

- Biegły patolog napisał, że mąż zginął w wyniku działania tępego narzędzia o bardzo dużej sile i jest to po prostu samochód ciężarowy – zauważa żona mężczyzny.

 

Jednak, zdaniem śledczych, pana Kamila mógł przejechać ktoś inny, a TIR mógł przejechać już po nieżyjącym mężczyźnie. Jednak prokuratura nie wyjaśniła, co dokładnie się wydarzyło - przez kogo, jej zdaniem, pan Kamil stracił życie.

 

- W sumie nic nie ustalono. Podejrzanym, który miał zostać oskarżony jest niewinny – uważa siostra mężczyzny.

W programie zrobimy to, czego nie zrobiła prokuratura. Nie było eksperymentu procesowego. Nasza reporterka przejedzie TIRem trasę, jaką pokonał wówczas TIR, który przejechał pana Kamila. Udowodnimy, że znajdującego się na chodniku mężczyznę, można było bez problemu ominąć, jadąc zgodnie z przepisami.

 

- Nie da się przejść nad tym do porządku dziennego, że ktoś odebrał mi męża w tak tragiczny sposób – mówi żona pana Kamila.

 

Dopiero po interwencji naszej reporterki, Prokuratura Okręgowa stwierdziła, że przyjrzy się sprawie. I dziś już twierdzi, że umorzenie było „przedwczesne”. Rodzina pyta, dlaczego prokuratorzy sami, bez pomocy mediów, nie byli w stanie rzetelnie zająć się sprawą.

 

- Zamiast prezentów na Wigilię dla bliskich, my niestety wybieraliśmy trumnę – mówi ze łzami w oczach żona pana Kamila.

Więcej w reportażu Małgorzaty Cecherz w najbliższą niedzielę o 19:30.

 

 

W drugiej części programu wrócimy do historii Pawła Wojcieszaka. Toczył spór z miejscową Inspektor Nadzoru Budowlanego o… kojec dla psa, który rzekomo nielegalnie postawił. Po naszym programie urzędnicy stwierdzili, że Inspektor nie ma odpowiednich kwalifikacji i została odwołana ze stanowiska.