Zakład (nie)zamknięty

Zakład (nie)zamknięty

Chory psychicznie słyszy głosy, jest zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, ale pielęgniarka pozwala mu… wyjść na zakupy. Mężczyzna wpada pod pociąg. Winnych nie ma.

Chory psychicznie słyszy głosy, jest zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, ale pielęgniarka pozwala mu… wyjść na zakupy. Mężczyzna wpada pod pociąg. Winnych nie ma.

 

Tym mężczyzną jest Waldemar Rynkiewicz. Zachorował na schizofrenię nagle - przed trzydziestką. Wymagał specjalistycznej opieki, więc rodzice umieścili go w zakładzie. Nie podejrzewali wówczas, że dojdzie do tragedii.

 

- Myślałam, że tam zapewnią mu bezpieczeństwo. A co się stało? – pyta zrozpaczona matka.

 

Majowa niedziela, pan Waldemar słyszy głosy, które każą mu się zabić. Lekarze i pielęgniarki to wiedzą, ale kilka godzin później, gdy pan Waldemar zapytał jedną z nich, czy może wyjść na zakupy do sklepu, wydała zgodę. Kilka godzin potem jego zwłoki znaleziono niedaleko zakładu. Przejechał go pociąg.

 

- Zajechałam do szpitala. Od razu szłam na salę, ale pielęgniarka mi mówi, że nie ma syna. Poszedł na jakieś zakupy i nie wrócił – opowiada matka mężczyzny.

 

Zgodnie z ustawą pielęgniarka nie może wydać zgody na wyjście lub przepustkę. Musi to zrobić lekarz – mówią eksperci. Mimo to prokuratorzy nie widzą problemu. Według nich nie ma winnego. Nikt nie odpowiedział za to, że pacjenta wypuszczono ze szpitala i zginął, ani pielęgniarka, która pana Waldemara wypuściła, ani dyżurujący lekarz, ani ordynatorka oddziału. Prokurator dwa razy umorzył śledztwo, twierdząc, że jest to samobójstwo. Nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów.

 

- Kto jest winien śmierci mojego syna? – pyta ze łzami w oczach matka pana Waldemara.

 

Prowadzone przez naszą reporterkę śledztwo, ustaliło, że we krwi Waldemara Rynkiewicza nie wykryto obecności żadnych leków, a przecież był w szpitalu i zapisano mu leki, które miał codziennie przyjmować. Tak wynika z jego karty leczenia. Prokuratura nie potrafi tego wytłumaczyć. 


Nie potrafi również wytłumaczyć gdzie jest głowa Waldemara Rynkiewicza. Choć jest na zdjęciach z miejsca tragedii, potem gdzieś… zaginęła. Matka musiała pochować syna bez głowy.

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy dwóch mężczyzn, którzy odsiadują karę dożywocia, za morderstwo, którego, jak twierdzą nie popełnili. W 2003 roku kasacje od skazujących ich wyroków oddalił Sąd Najwyższy. W jednym z naszych programów ujawniliśmy nowy dowód w sprawie, mogący wskazywać, że są niewinni. Przekazaliśmy go prokuraturze. Bez rezultatu. Teraz mężczyźni wytaczają proces cywilny o ochronę dóbr osobistych jednemu ze współoskarżonych. Twierdzą, że ich pomówił.