„Wszyscy mnie oszukali”

„Wszyscy mnie oszukali”

Teresa Szmit straciła swoje mieszkanie. Osoby, które miały ją oszukać zostały aresztowane i mają prokuratorskie zarzuty. Prokurator wprawdzie zajął się podejrzanymi, ale panią Teresę pozostawił samą sobie. Nie zażądał zabezpieczenia mieszkania, nie wniósł o unieważnienie lichwiarskich umów. Sąd też tego nie zrobił. A do tego gdyby nie popełniony pięć lat temu błąd sądu, w ogóle sprawy by nie było.

Teresa Szmit straciła swoje mieszkanie. Osoby, które miały ją oszukać zostały aresztowane i mają prokuratorskie zarzuty. Prokurator wprawdzie zajął się podejrzanymi, ale panią Teresę pozostawił samą sobie. Nie zażądał zabezpieczenia mieszkania, nie wniósł o unieważnienie lichwiarskich umów. Sąd też tego nie zrobił. A do tego gdyby nie popełniony pięć lat temu błąd sądu, w ogóle sprawy by nie było.

 

Kilka lat temu pani Teresa wciągu jednego miesiąca straciła męża, córkę i zięcia.

 

- Córka i zięć nie żyją.  Wyjechali ode mnie i zginęli w wypadku. W tym samym miesiącu zmarł mąż. Zostałam z małym wnukiem  – mówi.

 

Potrzebowała pieniędzy, żeby pochować członków swojej rodziny oraz na wychowanie wnuka. Wzięła 20 tys. zł. pożyczki w Narodowym Funduszu Pożyczkowym. Zabezpieczeniem było mieszkanie.

 

- Potrzebowałam tych pieniędzy. Myślałam, że spłacę w rok, półtora i nie będzie problemu. Stało się inaczej. Pomyślałam, że to jakaś dobra państwowa firma no i poszłam – opowiada.

 

Bohaterka naszego reportażu rzetelnie spłacała raty, ale po niemal roku firma zmieniła nazwę, a jej właściciele kazali pani Teresie podpisać u notariusza nową umowę.

 

- Chciałam wszystko przeczytać, ale powiedzieli mi, że nie ma czasu. Przyjechałam do domu i czytam. Okazało się, że swoje mieszkanie sprzedałam – mówi.

 

Pani Teresa zaalarmowała o sprawie policję i prokuraturę. Śledczy postawili kilku osobom, w tym notariuszowi, zarzuty i… tyle. Pani Teresie nie pomogli, choć powinni. Nie zabezpieczyli mieszkania, nie wnieśli też do sądu wniosku o unieważnienie aktu notarialnego.

Dlatego mieszkanie pani Teresy zostało szybko sprzedane i ma już nowego właściciela, który wniósł o eksmisję. Jak mogło dojść do sprzedaży, skoro kilka osób ma już w tej sprawie postawione zarzuty? Najpierw sąd nie zabezpieczył mieszkania pani Teresy przed odsprzedawaniem go dalej, choć bohaterka naszego reportażu o to wnosiła. Potem stwierdził, wbrew stanowisku prokuratury, że nowy właściciel nic nie wiedział o roszczeniach względem mieszkania. A na koniec, wydał wyrok eksmisyjny.

 

- Wszyscy mnie oszukali. To jest przecież lichwa. To wszystko było tak zrobione, że złodzieje i bandyci mogli żyć, a zwykły człowiek został oszukany – mówi pani Teresa.

 

Pani Teresa miała wyznaczony termin eksmisji na wrzesień. W programie powiemy, czy udało się termin przesunąć.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Małgorzaty Cecherz.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Barbary Kosewskiej. W czerwcu powiedzieliśmy o tym, że po naszym programie, udało jej się odzyskać całą nieruchomość, którą wcześniej straciła. Niestety w wakacje w jej gospodarstwie wybuchł pożar.