Winny, bo jechał na rowerze

Ciało było zmasakrowane – opowiada żona rowerzysty, w którego wjechał kierowca auta. Henryk Sawulski ginie na miejscu, jednak prokuratura umarza śledztwo, a kierowca osobówki nie dostaje nawet mandatu. Jak to możliwe, skoro sąd badający sprawę odszkodowania stwierdził, że to kierowca auta jest sprawcą wypadku?

Ciało było zmasakrowane – opowiada żona rowerzysty, w którego wjechał kierowca auta. Henryk Sawulski ginie na miejscu, jednak prokuratura umarza śledztwo, a kierowca osobówki nie dostaje nawet mandatu. Jak to możliwe, skoro sąd badający sprawę odszkodowania stwierdził, że to kierowca auta jest sprawcą wypadku?

 

Henryk Sawulski był emerytem, dorabiał jako stróż nocny. Do pracy dojeżdżał kilkanaście kilometrów, najczęściej rowerem. Niestety, pewnego dnia nie wrócił do domu. Został niemal rozjechany przez samochód osobowy; zginął na miejscu.


- Jak czytałam sekcje zwłok to mi serce na moment stanęło. Kości miał wszystkie połamane, żebra, nogi ręce, wszystko miał połamane. Ciało było zmasakrowane – opowiada żona, Małgorzata Sawulska.


Sprawą zajęła się prokuratura, jednak szybko umorzyła śledztwo. Uznano, że jedynym winnym wypadku jest pan Henryk – pomimo tego, że jechał prawidłowo. Miał spowodować wypadek tym, że był niewystarczająco oświetlony. Biegły stwierdził, że lampka zamontowana w rowerze w chwili wypadku nie działała. Badał jednak rower, a raczej jego pozostałości, już po tragedii. Świadek, który widział pana Henryka wcześniej zeznaje, że w momencie wyjazdu z pracy oświetlenie było sprawne.


- Jak wyjeżdżał to sprawdziliśmy ten rower, pedały zakręcił, sprawdził że światło jest. On był dokładny facet i daję głowę do ścięcia, że to światło miał – twierdzi Wiesław Kowalski.

 

Kierowca samochodu osobowego nie został nawet ukarany mandatem.


- W tym stanie prawnym z treści opinii biegłego nie było podstaw do tego, żeby przyjąć iż kierujący pojazdem osobowym, choćby nieumyślnie, doprowadził do wypadku- mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej z Elbląga Iwona Piotrowska.


Małgorzata Sawulska walczyła jednak dalej. Postanowiła na drodze cywilnej ubiegać się o odszkodowanie. Tutaj sąd nie miał wątpliwości: kierowca samochodu osobowego spowodował wypadek. Co prawda nie da się ustalić, czy lampka świeciła, jednak kierowca mógł bez problemu zauważyć rowerzystę, choćby przez to, że ten miał odblaski.


- Sąd dopuścił dowód z badania biegłego, który poczynił inne ustalenia niż wcześniejszy. Biegły dostrzegł i uwypuklił w swojej opinii, że oprócz wspomnianego elementu rower ten był również wyposażony w elementy odblaskowe który powodowały, że powinien być dostrzeżony przez kierowcę z odległości 60 metrów – tłumaczy Paweł Urbaniak z Sądu Apelacyjnego w Łodzi.


Po takim wyroku dla Małgorzaty Sawulskiej było oczywiste, że prokuratura wróci do sprawy i jeszcze raz przyjrzy się okolicznościom wypadku. Nic takiego się jednak nie stało, postępowanie nie zostało wznowione. Zdaniem prokuratury to pan Henryk jest winny, że wjechał w niego samochód.


- To psa zabiją i dostają karę, a tu mojego męża zabił i nic nie dostał – oburza się Małgorzata Sawulska.


Żona zmarłego zapowiada, że będzie dalej walczyć o dobre imię męża.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Magdaleny Gębickiej.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Huberta Nowaka. Chłopak z trudem przeżył ciężki wypadek samochodowy, a jeszcze lekarz nazwał go "przestępcą". Sprawdzimy, czy medyk został za to skazany.