Wielka miłość... do pieniędzy
Najpierw uwodził bogate kobiety w trudnej sytuacji życiowej, później wyłudzał od nich pieniądze, a gdy domagały się zwrotu zaczynał grozić, prześladować i szantażować! Mimo, że poszkodowanych jest kilkanaście, mężczyzna wciąż pozostaje na wolności.
Schemat działania za każdym razem był taki sam. Robert I. namierzał bogatą kobietę w trudnej sytuacji życiowej i robił wszystko, żeby się do niej zbliżyć. Sposobów na to było kilka- jeśli kobieta była samotną matką, zaczynał pojawiać się ze swoimi dziećmi na placu zabaw na którym wiedział, że bywa. Jeśli dowiedział się, że jakieś małżeństwo przechodzi kryzys- nagle zaczynał dzwonić i przekazywać informacje o zachowaniu partnera. Wszystko po to, żeby ostatecznie zyskać zaufanie kobiety i ostatecznie ją uwieść.
On był takim moim aniołem stróżem, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Wspierał mnie, mówił, że nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzić. Zawsze miał czas – a to pojechał po leki do apteki, a to przykręcił gniazdko, a to skosił trawę w ogrodzie. Ja byłam wtedy w tak złym stanie psychicznym, że nie potrzebowałam wiele, wystarczy, że ktoś był obok – opowiada Katarzyna, jedna z poszkodowanych.
Bardzo szybko jednak zaczynał prosić o wsparcie finansowe. Zaczynał żyć na koszt kobiet, z którymi był w relacji. Cały czas jednak utrzymywał, że sam jest bardzo dobrze sytuowanym człowiekiem. Kobiety nie orientowały się, że coś jest nie tak, gdyż... w tym samym czasie było ich kilka.
On po prostu tak sobie zorganizował życie. U jednej kobiety mieszkał, od drugiej brał dobry samochód, od trzeciej pożyczał pieniądze i tak to się kręciło. Z każdej relacji coś wyciągał, dzięki temu mógł tworzyć legendę o sobie – opowiada prywatny detektyw zajmujący się sprawą.
Z czasem jednak zaczynał prosić o coraz większe sumy. Powodów było mnóstwo – a to potrzebował pieniędzy na adwokatów którzy mają poprowadzić sprawę rozwodową kobiety, a to przez jej byłego partnera pokomplikował mu się biznes i ma przestój w firmie, a to został zawieszony w CBŚ, w którym też rzekomo ma pracować. Każdej z kobiet opowiadał co innego, ale cel był jeden– wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy.
Teraz po czasie widzę, że to był normalny burak, opowiadał jakim to jest biznesmenem, a podejrzewam, że nie wie nawet co to znaczy wystawić fakturę. Ale to widzę teraz, wtedy się nad tym nie zastawiałam, ktoś bliski mówi że jest w potrzebie, że mu się sypie biznes, to nie myślałam wielce tylko pojechałam i wypłaciłam pieniądze z bankomatu – opowiada Edyta, kolejna poszkodowana.
Po pewnym czasie kobiety orientowały się, że jest coś nie tak. Próbowały zerwać relacje i odzyskać pieniądze. Wtedy zaczynał się prawdziwy koszmar. Czuły i opiekuńczy wcześniej mężczyzna zamieniał się w groźnego prześladowcę i szantażystę.
Już po rozstaniu włamał się do mojego domu i wykradł telefon, w którym miałam bardzo wiele intymnych materiałów. Zdjęcia, filmy, wiadomości... Straszył, że to wszystko upubliczni, że roześle do moich znajomych – opowiada Katarzyna.
Mężczyzna miał również prześladować swoje ofiary. Stwarzać wrażenie, że cały czas je obserwuje, że wie wszystko o ich życiu i o tym co robią.
Pewnego dnia zamówiłem sobie pizze, jeszcze nie zdążyłem zjeść i już przyszedł sms od niego „Jak ci smakowała pizza taka i taka w cenie takiej i takiej”. To było przerażające, wydawało się, że on jest wszędzie, tam gdzie ja jestem- dostawałem zdjęcia swojego samochodu, filmy nagrane z ukrycia gdzieś na ulicy. On pisał wprost – zniszczę cię, będziesz grał na moich zasadach – opowiada Grzegorz Filarowski, były mąż jednej z oszukanych kobiet.
To właśnie dzięki byłemu mężowi jednej z oszukanych kobiet udało się ustalić, jak duża jest skala zjawiska. Mężczyzna przeprowadził swoje prywatne śledztwo, podczas którego udało mu się ustalić, że poszkodowanych jest przynajmniej kilkanaście kobiet.
Po tym włamaniu zadzwoniła do mnie roztrzęsiona córka i opowiedziała co się stało, że ten facet wszedł w środku nocy naszego domu, poświecił jej latarką w twarz, wyrwał telefon komórkowy matki. Była w histerii... Wtedy uznałem, że tak dłużej nie może być, skoro nikt nam nie chce pomóc, to sam się tym zajmę – mówi Grzegorz Filarowski
Wiele z poszkodowanych kobiet wcześniej zgłaszało się na komisariaty i opowiadało o tym, co je spotkało. Jak twierdzą, funkcjonariusze przyjmowali zgłoszenia... i nic więcej. Nikt nie łączył tych wszystkich przypadków w całość.
Oni mieli to gdzieś. No bo co, przyszła jakaś rozhisteryzowana baba i opowiada o swoim kochanku. Wszystko było traktowane na zasadzie- para się pokłóciła, niech to załatwiają między sobą. Nikt nie widział, jakiej skali jest to proceder. Może jakby komuś odrąbał głowę, to by się tym zajęli, a że tylko zatruwał nam życie, to nikogo nie obchodziło – opowiada Edyta.
Dopiero po zainteresowaniu mediów do sądu zaczęły spływać pierwsze akty oskarżenia przeciwko Robertowi I. Jednak zdaniem poszkodowanych, to jedynie kropla w morzu przewinień, za które powinien odpowiedzieć.
Przemysław Siuda
reporter, redaktor strony internetowej, social media