Wielka awantura o... 15 złotych!

Rolnik został oskarżony przez sąsiadkę, że zniszczył jej kombajnem 40 łodyg kukurydzy. Nie przyznaje się do winy, twierdzi, że nawet nie ma kombajnu. Żadna ze stron nie chce odpuścić, a absurdalna sprawa od miesięcy ciągnie się przed sądem!

Zbigniew Serafin od blisko 20 lat prowadzi gospodarstwo rolne we wsi Cmolas na Podkarpaciu. W sierpniu ubiegłego roku został wezwany na komendę policji – okazało się, że sąsiedzi oskarżyli go o zniszczenie plonów.

Na komisariacie policjantka powiedziała mi, że sąsiedzi zeznali, że ja własnym kombajnem, specjalnie wjechałem im w kukurydzę. Tylko, że ja nawet nie mam kombajnu! - opowiada rolnik.

Sąsiedzi, którzy oskarżają Zbigniewa Serafina utrzymują, że widzieli jak z premedytacją wjeżdża w ich plony. Problem w tym, że rolnik kilka lat sprzedał swój kombajn i od tamtego czasu prace u niego wykonuje inny gospodarz.

Myśmy się podzielili, Zbyszek kupił sieczkarnie i mi sieczkanią robi, a ja za to mu obrabiam pole kombajnem. Tylko ja tym kombajnem jeżdżę. W ten dzień też byłem na tym polu, ale nikt do mnie nie podszedł, na nic nie zwrócił uwagi – mówi Krzysztof Wilk, właściciel kombajnu.

Takie tłumaczenia nie przekonały sąsiadów, którzy upierają się przy wersji, ze to pan Zbigniew prowadził wówczas maszynę. Sprawa trafiła do sądu. Absurd polega na tym, że wartość plonów które miały być zniszczone wynosi... 15 złotych.

Przecież to jest jakiś cyrk, sprawa za 15 złotych. I to nie jakieś tam w sekretariacie, czy gdzieś, normalnie na sali wchodzi sędzia w łańcuchu, godło wisi, mój adwokat się stroi w te togi... - relacjonuje oskarżony rolnik.

Do tej pory odbyły się już 3 rozprawy, przesłuchano ośmiu świadków, zasięgnięto również opinii Ośrodka Doradztwa Rolniczego odnośnie wartości uszkodzonych plonów.

Faktycznie jest to sprawa za 15 złotych i odbywa się ona w takim trybie, jak większość innych spraw, czyli podczas klasycznych posiedzeń sądowych. Każde z takich posiedzeń generuje koszty i to znacząco wyższe niż 15 złotych, jednak sąd zobowiązany jest się takimi sprawami zajmować – tłumaczy Marek Nowak z Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu.

Mimo, że pan Zbigniew przedstawił w sądzie faktury potwierdzające sprzedaż kombajnu, a Krzysztof Wilk potwierdził, że to on tego dnia pracował na polu, sąd dał wiarę zeznaniom sąsiadów i skazał Zbigniewa Serafina na zapłatę 200 złotych. Ten nie godzi się jednak z takim rozstrzygnięciem.

Stoję w sądzie i udowadniam, że nie jestem wielbłądem, że nie mam maszyny, której faktycznie nie mam. Równie dobrze mogą powiedzieć, że mam czołg schowany w stodole i co, sąd też im uwierzy? Ja już wydałem na tę sprawę 3000 złotych, następne 2000 będzie mnie kosztowała apelacja. Ale będę walczył, bo nie zapłacę za coś czego nie zrobiłem. Jak trzeba będzie, to pójdę do Strasburga! - mówi skazany rolnik.

Całą sprawę można było zakończyć już na samym jej początku. Na miejsce zniszczenia kukurydzy został wezwany patrol policji. Funkcjonariusze jednak... nie wylegitymowali osoby prowadzącej maszynę.

Oni widzieli, że jeździ kombajn w polu, ale nawet się do niego nie pofatygowali, nie podeszli. Od razu by było wiadomo, że to nie Zbyszek tym jeździ, i byłoby załatwione. Nie było by sprawy za 15 złotych – mówi Anna Serafin, żona skazanego rolnika.

Teraz sprawa trafiła do sądu drugiej instancji. Będą więc miały miejsce kolejne rozprawy- za które zapłacą podatnicy.

  • Przemysław Siuda

    Przemysław Siuda

    reporter, redaktor strony internetowej, social media

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX