Urzędnicy mieli pomóc. Zaszkodzili

Urzędnicy mieli pomóc. Zaszkodzili

Piekarz, po poważnej operacji, musiał zmienić zawód. Mężczyzna został przez urzędników skierowany na do prywatnej firmy na kurs ochroniarski. Gdy go skończył, okazało się jednak, że firma nie miała odpowiedniego zezwolenia i tak naprawdę pan Andrzej nie zdobył nowego zawodu. Prokuratura badała sprawę. Nie zauważyła żadnych błędów po stronie urzędników, ani firmy.

Piekarz, po poważnej operacji, musiał zmienić zawód. Mężczyzna został przez urzędników skierowany na do prywatnej firmy na kurs ochroniarski. Gdy go skończył, okazało się jednak, że firma nie miała odpowiedniego zezwolenia i tak naprawdę  pan Andrzej nie zdobył nowego zawodu. Prokuratura badała sprawę. Nie zauważyła żadnych błędów po stronie urzędników, ani firmy.

 

Andrzej Matera jest z zawodu piekarzem. W związku z poważna operacją, mężczyzna musiał zmienić zawód. Komisja lekarska stwierdziła, że jest częściowo zdolny do pracy. Chciał pracować by utrzymać rodzinę. Urząd Pracy miał mu zapewnić zdobycie nowego zawodu.

 

- ZUS zaproponował mi rentę szkoleniową podczas której miałem mieć zmieniony zawód. Oczywiście się ucieszyłem. Chciałbym jeszcze popracować w swoim życiu – opowiada pan Andrzej.

 

ZUS skierował mężczyznę do Urzędu Pracy w Wołominie. UP z kolei do prywatnej firmy na kurs przekwalifikujący na ochroniarza. W ten sposób Urzędy Pracy pomagają bezrobotnym w szukaniu pracy, poprzez zdobycie nowych umiejętności. Jak się udało nam ustalić, za kurs urzędnicy zapłacili trzykrotnie więcej niż kosztuje standardowy kurs tego typu.

 

- Wiedziałem, że idę na kwalifikowanego pracownika ochrony, bo tak mi zapewniała pani kierownik z Urzędu Pracy – wspomina Pan Andrzej.

 

 

Pan Andrzej kurs ukończył i zdał specjalny egzamin. Jednak dopiero później okazało się, że firma, która zorganizowała kurs nie ma odpowiednich uprawień. Andrzej Matera skończył więc kurs na ochroniarza kwalifikowanego, ale …  nie jest ochroniarzem kwalifikowanym. Nie może pracować w tym zawodzie. W międzyczasie, mężczyzna stracił rentę bo jeden urząd nie przesłał do drugiego odpowiedniego wniosku.

 

- Zostałem bez środków do życia – mówi pan Andrzej.

 

 

Mężczyzna zwracał się do starosty z prośbą o pomoc. Ten najpierw odpisał, że wszystko jest w porządku. Potem całą winę przerzucił na prywatną firmę szkoleniową. Tylko jak to możliwe, że urzędnicy wysyłają bezrobotnego na kurs zawodowy nie sprawdzając gdzie go wysyłają i czy do firmy która ma odpowiednie uprawnienia.

 

Zmęczony całym zamieszaniem pan Andrzej złożył zawiadomienie do prokuratury. Jego zdaniem, urzędnicy nie dopełnili swoich obowiązków. Jednak zdanie śledczych jest inne. Twierdzą, że żaden z urzędników nie złamał przepisów i wszystko jest w porządku. A w zasadzie twierdzili, bo po wizycie naszej reporterki szefowa prokuratury w Wołominie przeprasza i zaczyna działać.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę, w reportażu Małgorzaty Cecherz. „Państwo w Państwie” jak zwykle o  19:30.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy radarów „Iskra”. Opowiemy o piśmie, którzy wystosowali policyjni związkowcy. Uważają, że te radary do niczego się nie nadają. Podobnie uważają urzędnicy z Urzędu Miar. Jednak Komenda Główna Policji cały czas ma inne zdanie.