Transformator - pułapka

Firma energetyczna zostawiła śmiertelną pułapkę w nieczynnej stacji transformatorowej! Zginął młody mężczyzna, jednak prokuratura nie stawia zarzutów!

Rodzina Próchnickich w maju 2018 roku postanowiła kupić działkę. Na co dzień prowadzą firmę budowlaną więc w ramach rozwoju biznesu chcieli stworzyć magazyn na towar. Idealna, jak się wówczas wydawało, była działka w Morągu, oferowana przez syndyka. Rodzina zdecydowała się na zakup i podpisała akt notarialny. Jedyną wadą była stacja transformatorowa, która znajdowała się na działce. Nowi właściciele byli jednak zapewniani, że stacja od dawna jest nieczynna i nadaje się do rozbiórki.

 

Kupiliśmy te obiekty, halę produkcyjną i teren, prawie pół hektara ziemi. Tam nigdzie nie było prądu, na całym zakładzie. Stała stacja trafeo, ale syndyk zapewniał, że jest ona nieczynna. Mówił nawet, że to jest złom, będzie można go sprzedać i jeszcze na tym zarobić – opowiada Anna Próchnicka


Stacja była bardzo zaniedbana i wyglądała, jakby od lat nikt z niej nie korzystał. Teren wokół niej porastały gęste chaszcze. Nic nie wskazywało na to, że w stacji może wciąż płynąć prąd. Tabliczki ostrzegawcze były pordzewiałe i pozrywane, szafy pootwierane, kable rozerwane, a obok rosło kilkunastoletnie drzewo. Pan Jarosław Próchnicki wraz z synem Kamilem postanowili więc ją rozebrać. Niestety, wówczas doszło do tragicznego wypadku. Kamil Próchnicki przystawił drabinę do stacji i po kilku krokach został porażony prądem. Mimo natychmiastowej reanimacji chłopak zmarł.


Nie czuję się winny, tam były zaniedbania wcześniej. Myśmy tak naprawdę byli tylko skutkiem, mógłby to być ktoś inny. Przyczyny tkwią w zakładzie energetycznym, dużo wcześniej… mówi Jarosław Próchnicki


Sprawą zajęła się prokuratura, powołany został biegły, który miał ocenić przebieg zdarzeń. Jego opinia była druzgocąca dla dostarczyciela prądu. Energia była wysyłana do stacji nielegalnie, nikt od lat nie przeprowadzał niezbędnych prac modernizacyjnych i przeglądów, stacja nie była też w należyty sposób zabezpieczona. Zdaniem biegłego, taki obiekt nigdy nie powinien zostać przekazany w prywatne ręce.


Jakim prawem zakład energetyczny podłączył się do tego urządzenia, nie informując o tym nas jako właścicieli? To jest największa zbrodnia która właśnie doprowadziła do śmierci naszego syna –mówi Anna Próchnicka


Mimo takiej opinii prokuratura umorzyła postępowanie. Zdaniem śledczych zaniedbania pracowników firmy energetycznej nie były bezpośrednią przyczyną wypadku. 

  • Karolina Rogala

    Karolina Rogala

    wydawca

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX