W 2005 roku z wiaduktu w Kielcach spada Ewa G. i ginie na miejscu. Według zeznań świadków dziewczyna została wypchnięta za barierkę przez mężczyznę w czarnej kurtce i czapce. Śledczy przez miesiąc nie mogli ustalić sprawcy, po czym nagle o morderstwo oskarżyli Łukasza Bałchanowskiego. Mężczyznę, który jak wiele wskazuje, na miejsce zbrodni przyszedł kiedy kobieta leżała już na ziemi. W listopadzie 2003 roku Sąd Okręgowy w Kielacach skazał go na 25 lat pozbawienia wolności.
- Chcieli znaleźć kozła ofiarnego a myśmy się tam napatoczyli - mówi Łukasz Bałchanowski, który odsiedział już 11 lat wyroku.
Główny świadek w sprawie na miejscu zbrodni powiedział, że zabójcą na pewno nie był Łukasz Bałchanowski. O jego winie nie świadczyły też żadne inne dowody (m.in. przeprowadzone badania DNA, które w żaden sposób nie łączyły Łukasza Bałchanowskiego z Ewą G.). 35 dni później świadek, która wyłączała Bałchanowskiego z kręgu podejrzanych, zmieniła jednak swoje zeznania.
W 2007 roku do zabójstwa przyznał się inny mężczyzna, który powiedział że to on zrzucił dziewczynę z wiaduktu. Jednak podczas składania zeznań, nieoczekiwanie ze wszystkiego się wycofał.
- Wszystkie warianty i możliwości popełnienia tego przestępstwa przez inną osobę były brane pod uwagę - mówi prok. Dariusz Rakoczy z Prokuratury Okręgowej w Kielach.
- To był dla mnie szok, rozczarowanie i ja po prostu byłam opłakana. Nie chciałam żyć - wspomina moment wysłuchania wyroku 25 lat dla swojego syna Zofia Bałchanowska.
Reportaż Małgorzaty Cecherz
W drugiej części programu porozmawiamy o projekcie nowelizacji Kodeksu Karnego, skupiając się na art.306 ustawy. W studiu o zmianie k.k. porozmawiamy z eksprtami, a także Jerzym Szwedką, który był już bohaterem naszego programu.