"To był wyrok..."
Adam Czerniejewski z Konina zginął od policyjnej kuli. Mimo, że od tragedii minęło ponad półtora roku, wciąż nie wiemy jak do niej doszło, a prokuratura nawet nie przesłuchała policjanta który oddał śmiertelny strzał! Nie ma to znaczenia dla Policji, funkcjonariusz wrócił do służby.
14 listopada 2019 roku policjanci z patrolu zauważyli trzech młodych mężczyzn. Kiedy podeszli, aby ich wylegitymować, Adam zaczął uciekać. Jeden z policjantów został z dwoma nastolatkami. Drugi ruszył za uciekającym chłopakiem. Po kilkudziesięciu metrach pościgu, na wysokości placu zabaw policjant Sławomir L. strzelił do 21-latka. Chłopak zginął na miejscu.
A gdzie strzały ostrzegawcze? Tam padł tylko jeden strzał, policjant strzelił Adasiowi w plecy. To był wyrok... - mówi Artur Czerniejewski, ojciec Adama.
Tragedia miała miejsce ponad półtora roku temu, jednak wciąż nie wiadomo jak do niej doszło. Nie ustalono dlaczego chłopak zdecydował się uciekać, ani dlaczego policjant sięgnął po broń. Sprawę bada Prokuratura Regionalna w Łodzi, śledczy jednak do tej pory nie przesłuchali najważniejszej osoby w postępowaniu- policjanta który oddał śmiertelny strzał. Prokuratura tłumaczy, ze nie wie na razie w jakim charakterze funkcjonariusz ma złożyć zeznania- świadka, czy podejrzanego.
W jakim kraju my żyjemy? Co to jest za kraj, w którym można zabić czyjegoś syna i za to nie odpowiedzieć? Normalny obywatel, przeciętny Kowalski, dzisiaj by już siedział. Czekałby na wyrok, czekałby na rozstrzygnięcie, ale w areszcie – mówi wujek zastrzelonego Adama, Roman Grzelak.
Nie wiadomo również, w jaką część ciała Adam został postrzelony. Powstały dwie opinie biegłych, jedna mówi o tym, że strzał padł w klatkę piersiową, druga, że w plecy. Aktualnie prokuratura analizuje trzecią opinie, która ma rozwiać wszelkie wątpliwości.
To jest nieistotne czy strzelił z przodu, czy z tyłu. Jakby Adaś dostał w kolano i się wykrwawił, to moglibyśmy mówić o nieszczęśliwym wypadku podczas próby zatrzymania. A to był strzał na wysokości serca, więc policjant strzelał w celu uśmiercenia, a nie zatrzymania – tłumaczy wersję rodziny Roman Grzelak
Swoją wersję ma również policja. Ich zdaniem nie stało się nic niezgodnego z prawem. Przełożeni uznali, że funkcjonariusz jest niewinny i może wrócić na służbę. Po kilku miesiącach zwolnienia lekarskiego, policjant został przeniesiony do innej komendy, otrzymał broń służbową i wrócił patrolować ulice.
W naszej ocenie nie doszło do naruszenia prawa przez funkcjonariusza. Jeżeli policjant wydaje polecenie to trzeba bezwzględnie się zatrzymać, a nie kombinować – mówi Andrzej Szary z Wielkopolskiego NSZZ Policjantów.
Po interwencji reportera programu „Państwo w Państwie” w sprawie nastąpił przełom. Prokuratura która przez półtora roku nie była w stanie przesłuchać policjanta, zdecydowała się to zrobić. Według nieoficjalnych informacji, funkcjonariusz został wezwany w charakterze podejrzanego i w najbliższych dniach ma usłyszeć zarzuty. Więcej już o 19:30 w materiale Przemysława Siudy
Przemysław Siuda
reporter, redaktor strony internetowej, social media