Śmiertelne pobicie
- Nigdy w życiu nie uwierzę, że mój syn zamarzł - mówi Adam Jawoszek, tata Patryka.
- Nigdy w życiu nie uwierzę, że mój syn zamarzł - mówi Adam Jawoszek, tata Patryka.
Patryk Jawoszek 18 marca 2013 roku wraz ze swoją dziewczyną brał udział w imprezie urodzinowej. Podczas wieczoru doszło do incydentu w wyniku, którego Patryk został wyrzucony z imprezy bez butów i kurtki, jedynie w skarpetkach i w koszulce z krótkim rękawem.
- To był (Patryka - przyp.red.) pierwszy wyjazd na osiemnaste urodziny gdzieś poza swoją wioskę - wspomina Renata Kaczor, siostra Pawła.
Patryk po wyrzuceniu z imprezy udał się w okolice sklepu, gdzie miał być po raz kolejny pobity przez uczestników imprezy. Dzień po urodzinach Patryk nie zjawił się w domu, dlatego rodzice rozpoczęli jego poszukiwania. Dwa dni od feralnego wieczoru jego ciało zostało odnalezione niedaleko domu, w którym odbyła się impreza.
- Nigdy w życiu nie uwierzę, że mój syn zamarł. Najprzód umarł, dopiero zamarzł. Tak przekonany jest lekarz i inni, i ja jestem przekonany po jego obrażeniach głowy - mówi Adam Jawoszek, ojciec Patryka.
Z protokółu sekcyjnego zwłok wynikało, że na ciele chłopaka znajdowały się obrażenia, które lekarz przeprowadzający sekcję zwłok określił jako „liczne i powierzchowne”. Obrażenia te nie miały według niego wpływu na zgon. Prokuratura, która na początku wszczęła śledztwo w sprawie pobicia chłopaka, następnie zdecydowała się je umorzyć.
- Moim zdaniem było tak, mieli dwie opcje do wybrania. Jedna opcja była taka, że pobicie ze skutkiem śmiertelnym, druga była zamarznięcie i upojenie alkoholowe. Która łatwiejsze, to dobra idziemy w tym kierunku, dla mnie to tak wygląda. Nawet nie wzięli pod uwagę obrażeń, które mój brat miał - mówi Renata Kaczor, siostra Pawła.
Rodzice chłopaka, którzy nie zgadzają się z umorzeniem śledztwa wykazali szereg błędów w sekcji zwłok – błędna data sekcji zwłok, błędna data zgonu, źle określony kolor oczu u zmarłego, wiek i wiele innych. Na prośbę rodziców inny biegły, tym razem biegły patomorfolog, wydał opinię uzupełniającą, w której stwierdził, że mechanizm zgonu mógł być inny. Wskazał on na obrażenia, które według niego nie mogły powstać inaczej jak tylko w wyniku pobicia - "Wychłodzenie nie musiało odegrać żadnej roli, gdyż zgon mógł nastąpić przed wychłodzeniem ciała".
Rodzina Jawoszka punktując błędy śledczych i wskazując na nowe ustalenia z opinii biegłego zaskarżyła prokuratorskie umorzenie. Prokuratura Rejonowa w Białogardzie podjęła ponownie śledztwo, ale już po niecałym miesiącu ponownie je umorzyła.
- Nie ma takich ustaleń, żeby jakiekolwiek obrażenie, które zostało ujawnione na ciele ofiary było związane z jego śmiercią. Przeprowadziliśmy w śledztwie takie czynności, które uznawaliśmy za konieczne do wyjaśnienia okoliczności sprawy - mówi prokurator Arleta Ratowska.
O tym, że Patryk mógł zginąć w wyniku pobicia, a nie zamarznięcia jak ustalili śledczy, świadczą też narządy wewnętrzne, które nie wykazały charakterystycznych zmian dla osób, które umierają w wyniku zamarznięcia.
- Jeżeli osoba umiera z powodu niskiej temperatury, to powinny być zmiany w narządach wewnętrznych. A mój brat tych zmian nie ma - mówi Renata Kaczor, siostra Pawła.
Jak tak naprawdę zginął 20-letni Patryk? Postaramy się to wyjaśnić w niedzielnym odcinku. A w drugiej części tego programu wrócimy do sprawy Tomasza Kleina, który został oskarżony o przyjęcie łapówki za umorzenie sprawy, nad którą pracował. Mężczyzna dopiero po latach procesu udowodnił swoją niewinność.
Reportaż Łukasza Kurtza