Śmierć Kamila z Częstochowy
Śmierć zaledwie ośmioletniego Kamila z Częstochowy wstrząsnęła całą Polską. Po dramatycznych wydarzeniach trudno nie zadawać pytań, czy w sytuacji, która trwała przez dłuższy okres i była znana odpowiedzialnym instytucjom zawiodło państwo, czy ludzie. Kto zaniedbał swoje obowiązki? Czy można było uniknąć takiego obrotu spraw i uratować życie niewinnego dziecka?
Zaledwie ośmioletni Kamil był w domu bity, przypalany na piecu, polewany wrzątkiem. Jego dramat rozgrywał się na oczach matki, sąsiadów, nauczycieli. Gdy do skatowanego chłopca udało się dotrzeć biologicznemu ojcu i dziecko w końcu trafiło pod opiekę lekarzy, na pomoc było zbyt późno. Kamil zmarł w szpitalu z powodu wielonarządowych obrażeń spowodowanych nieleczoną chorobą poparzeniową...
Po śmierci ośmioletniego Kamila pojawiają się pytania, czy tej tragedii można było uniknąć. Jak zadziałały państwowe instytucje? Czy nie doszło do zwykłego zaniechania ze strony organów, które zostały powołane, by chronić tych, którzy sami ochronić się nie mogą?
Jak to możliwe, że nikt nie reagował na dramat bezbronnego dziecka, katowanego tygodniami przez ludzi, którzy powinni zapewnić mu miłość, bezpieczeństwo i opiekę? Choć chłopiec konał w niewyobrażalnych męczarniach przez wiele dni, nikt mu nie pomógł. Bulwersująca i tragiczna sprawa rodzi pytania, jak walczyć z powszechną znieczulicą? Co zrobić, by do takich dramatów nie dochodziło w przyszłości?
Leszek Dawidowicz
reporter