Sąsiad z piekła rodem
Najpierw prześladował sąsiadów, policja nie reagowała. W końcu brutalnie zabił jednego z nich. Jednak po 3 miesiącach wyszedł na wolność. Jak to możliwe, że agresywny mężczyzna może terroryzować cały blok i pozostać bezkarnym?
Późnym wieczorem 28 lipca 2020 roku do mieszkania pana Tomasza zapukał sąsiad. Mężczyźni już wcześniej mieli konflikt. Zaraz po otwarciu drzwi doszło do awantury i przepychanki. W pewnym momencie agresywny sąsiad dwukrotnie ugodził nożem pana Tomasza. 50 latek nie miał szans, zmarł na klatce z powodu wykrwawienia.
Mój brat był nieprzygotowany na to zupełnie. Wyszedł w bokserkach. Szykował się do snu. Więc wyszedł po prostu zapytać się, o co chodzi... Pociął go po twarzy i szyi. Wiem, że musiały to być potężne ciosy, bo była tam przecięta tętnica szczękowo-szyjna – mówi Marek Zdrojek, brat zabitego
Z agresywnym sąsiadem już wcześniej były problemy- znał go cały blok na warszawskim Ursynowie. Odkąd tylko się wprowadził miał celowo hałasować, grozić i uprzykrzać życie innym mieszkańcom.
Potrafił o godzinie pierwszej czy drugiej w nocy piłką odbijać o ścianę, o podłogę. Potrafił tak robić przez godzinę, półtorej. Zdarzało się, że obrzucał jajkami czyste pranie wywieszone na balkonie. To jest jego hobby, robienie krzywdy ludziom – opowiada Edyta Rychlik, jedna z mieszkanek bloku.
Już wcześniej zdarzały się fizyczne ataki na mieszkańców bloku. Mimo zgłoszeń policja na nie nie reagowała.
Obserwował mnie. Wiedział, kiedy wchodzę, kiedy wychodzę, zaczaił się. Ciągnął za włosy i mówił, że dopóki mnie nie zabije, to nie spocznie. Zgłaszałam to na policję wiele razy. Na komendzie jak mnie widziano, to już się śmiano. Losowali sobie, kto będzie te nudne moje zeznania spisywał - mówi Edyta Rychlik.
Zaraz po zabójstwie pana Tomasza, niebezpieczny sąsiad został zatrzymany przez policję, a następnie aresztowany. Mimo tragedii, mieszkańcy bloku odetchnęli z ulgą- liczyli, że po tak drastycznym przestępstwie mężczyzna trafi na wiele lat za kraty. Okazało się jednak, że sąd zdecydował się wypuścić go na wolność po... 3 miesiącach.
Złożył wyjaśnienia w których przekonywał, że działał w ramach obrony koniecznej. Najwidoczniej udało mu się przekonać sąd do tego, aby uchylił mu areszt – mówi pełnomocnik rodziny zamordowanego.
Jedynym środkiem zapobiegawczym jest zakaz zbliżania się do budynku w którym mieszkał. Lokatorzy jednak boją się, że nie będzie go respektował i dojdzie do kolejnej tragedii. Więcej w programie Państwo w państwie o 19:30.