Radar ponad wszystko

Zawodowy kierowca stracił prawo jazdy, chociaż miał dowód, że jechał wolniej. Policja nie wzięła pod uwagę wydruku z tachografu i tego, że w pojeździe był zainstalowany ogranicznik prędkości.

Zawodowy kierowca stracił prawo jazdy, chociaż miał dowód, że jechał wolniej. Policja nie wzięła pod uwagę wydruku z tachografu i tego, że w pojeździe był zainstalowany ogranicznik prędkości.

 

32-letni pan Michał z Krakowa od wielu lat pracował jako kierowca zawodowy. Pracował, ponieważ pod koniec września zabrano mu prawo jazdy. Policjanci zatrzymali go i poinformowali, że przekroczył prędkość w terenie zabudowanym.

 

Z nagrania wideorejestratora wynika, że kierowca przekroczył prędkość o 58 km/h. - Policjanci podejmując decyzję opierali się na urządzeniu którym dysponowali i jego wskazaniach – mówi Piotr Szpiech z KMP Kraków.

 

Kierowca został zmierzony policyjnym wideorejestratorem VideoRapid2A - na urządzeniu widniało 108 km/h. Zdaniem pana Michała nie było to możliwe, gdyż w jego samochodzie zainstalowany jest ogranicznik - nie da się jechać więcej niż 90 km/h.

 

- Ja nawet jakbym chciał, to nie mógłbym jechać więcej, to jest technicznie niemożliwe – opowiada Michał Brzeski, zatrzymany kierowca.

Dodatkowo, w samochodzie znajduje się tachograf, który wskazywał prędkość niższą, niż policyjny miernik. Na miejsce wezwano radiowóz techniczny, który po przebadaniu nie stwierdził żadnych uchybień w pracy samochodu.

 

- Na miejsce przyjechała policja techniczna, zrobiła wydruk czasu pracy i wydruk prędkości. Dostałem je. Ewidentnie było na nich widać, że wszystko było w porządku i że prędkość nie przekroczyła 90 km/h – mówi kierowca.

 

Dodatkowo w samochodzie znajdował się GPS, który też potwierdził wersję kierowcy. Mimo to policja skierowała wniosek o ukaranie, a panu Michałowi zostało odebrane prawo jazdy.

 

- GPS nie przekonał, limiter prędkości nie przekonał i tachograf nie przekonał, to znaczy, że oni mają monopol na wiedzę, niezależnie co by się stało, oni muszą mieć zawsze rację – mówi Emil Rau, ekspert motoryzacyjny.

 

To wydarzenie bardzo skomplikowało życie pana Michała. Tylko dzięki dobrej woli pracodawcy nie stracił pracy. Jako kierowca zawodowy nie mógł dalej wykonywać swoich obowiązków, więc został na 3 miesiące przeniesiony na stanowisko magazyniera. Niestety wiązało się to ze znaczną obniżką zarobków.

 

- Mamy dwójkę dzieci, zobowiązania, kredyt. Ja nie pracuję, gdyż zajmuje się dziećmi, mąż jest jedynym żywicielem rodziny. Dla nas to jest naprawdę bardzo trudna sytuacja – mówi Agnieszka Brzeska, żona kierowcy.

 

Pan Michał postanowił walczyć w sądzie. Na razie przed Sądem Rejonowym Kraków Nowa Huta zapadł wyrok nakazowy. Pan Michał się od niego odwołał i ma nadzieje, że podczas postępowania dowodowego doprowadzi do swojego uniewinnienia.