Przedsiębiorca potraktowany jak bandyta

Przedsiębiorca został potraktowany jak groźny bandyta. Policja zabrała go od umierającej żony i przewiozła na przesłuchanie do Urzędu Skarbowego. Był sylwester 2018 roku. Czy akcja miała miejsce tylko dlatego, że dzień później zobowiązanie wobec skarbówki uległoby przedawnieniu?

Przedsiębiorca został potraktowany jak groźny bandyta. Policja zabrała go od umierającej żony i przewiozła na przesłuchanie do Urzędu Skarbowego. Był sylwester 2018 roku. Czy akcja miała miejsce tylko dlatego, że dzień później zobowiązanie wobec skarbówki uległoby przedawnieniu?

 

Wojciech Wilk jest przedsiębiorcą, prowadzi firmę zajmującą się sprzętem dentystycznym. W 2016 roku Urząd Skarbowy w Sosnowcu przeprowadził w jego firmie kontrolę dotyczącą podatku dochodowego za rok 2012. Finalnie urzędnicy ustalili, że Wilk miał zaniżyć podatek o 9600 złotych.

 

- Został zakwestionowany outsourcing pracowniczy, zakwestionowano nam amortyzację nieruchomości, odsetki kredytu na tę nieruchomość i jakieś dwieście parędziesiąt złotych za poczęstunek dla klientów, chodziło o jakieś słodycze - tłumaczy reporterce "Państwa w Państwie" Wojciech Wilk.

 

Postępowanie skarbowe trwało na tyle długo, że sprawa uległaby przedawnieniu wraz z końcem 2018 roku. Aby tak się nie stało, Wilk musiał zostać przesłuchany i usłyszeć zarzuty karno-skarbowe. Wyznaczono przesłuchanie na 19 grudnia. Problem jednak w tym, że przedsiębiorca o nim nie wiedział. Wezwanie wysłano zaledwie na sześć dni przed planowaną datą, a czas na odebranie przesyłki był do końca miesiąca. W tym czasie Wojciech Wilk zajmował się żoną chorą na raka, sam również miał problemy zdrowotne.

 

- Jaki ja miałem wpływ na to, że oni nie zdążyli rozeznać tej sprawy, żeby zmieścić się w terminie, który mają ustawowo, czyli 5 lat? Trzeba było się tym zająć wcześniej, a nie na ostatnią chwilę robić z ludzi przestępców - mówi oskarżany przedsiębiorca.

 

W sylwestra 2018 roku podjęto decyzję o przymusowym doprowadzeniu przez policję do Urzędu Skarbowego. Z samego rana do mieszkania przedsiębiorcy przyszli policjanci. Mimo tłumaczeń i przestawienia zwolnienia lekarskiego, funkcjonariusze stanowczo domagali się, aby Wilk poszedł z nimi. Zagrozili nawet, że zostanie zatrzymany na 48 godzin. Wtedy mężczyzna nie wytrzymał, zasłabł, musiała zostać wezwana karetka.

 

- Pojechałem na SOR, jak bandyta, w asyście policji. Chodzili za mną wszędzie, do każdego gabinetu, na każde badanie. Później, prosto ze szpitala zawieziono mnie do Urzędu Skarbowego. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, a oni chcieli przeprowadzać przesłuchanie - mówi dziennikarzom "Państwa w Państwie" Wojciech Wilk.

 

Przesłuchanie w końcu się odbyło. Urzędnicy zdążyli przestawić zarzuty przed nowym rokiem, dzięki czemu zobowiązanie się nie przedawniło. Przedsiębiorca prosił, aby ze względu na stan zdrowia podczas rozmowy było obecny lekarz. Nic takiego się nie stało - zaraz po przesłuchaniu mężczyzna znowu trafił do szpitala.

 

- Jego działania nie wskazywały, że jest jakimś przestępcą, na litość boską... Człowiek zabiegany, w dramatycznej sytuacji rodzinnej, żona terminalnie chora na raka, a tu reakcja urzędu zupełnie nieproporcjonalna, doprowadzenie ze szpitala w asyście policji, przesłuchiwanie mężczyzny który zasłabł. To jest strzelanie z armaty do wróbla - mówi Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw.

 

W tej sprawie zapadł wyrok nakazowy, od którego Wilk się odwołał, aktualnie trwa postępowanie przed Sądem Rejonowym w Sosnowcu. Okazuje się, że ta sprawa to nie jest odosobniony przypadek - jak twierdzą eksperci, stawianie zarzutów karno-skarbowych jedynie po to, aby przerwać bieg przedawnienia jest praktyką stosowaną przez organy skarbowe nagminnie.

 

- To jest plaga postępowań. W zasadzie to jest standardem. Kiedy administracja nie jest w stanie zakończyć w terminie swojego postępowania, co zdarza się bardzo często, używa takiego triku, co w ocenie ludzi, którzy znają się na systemie podatkowym, jest nadużyciem prawa - tłumaczy Jerzy Martini, doradca podatkowy.

 

Według raportu dotyczącego instrumentalnego wszczynania postępowań karno-skarbowych w celu zawieszenia biegu przedawnienia, przypadków stawiania zarzutów na chwilę przed przedawnieniem było 1166, czyli aż 94 proc. spośród wszystkich postępowań.

 

- Tu ktoś przekracza swoje uprawnienia, więc możemy mówić o przestępstwie. A jeśli mówimy o aparacie państwa i zależności, to być może mówimy o największej grupie przestępczej w kraju - mówi Andrzej Ladziński, twórca raportu.

 

Środowiska doradców podatkowych i przedsiębiorców zapowiadają inicjatywę ustawodawczą, która miałaby ukrócić tego typu praktyki organów skarbowych.