Policjanci ponad prawem?

Policjanci ponad prawem?

Funkcjonariusze pobili dziewiętnastolatka, ale sąd sprawę umorzył, ze względu na „niską szkodliwość społeczną”. W następnym wyroku policjanci w ogóle zostali uniewinnieni. Cały czas pracują. Jeden z nich - nawet awansował. – Bili mnie na oślep. Bałem się o swoje życie – mówi chłopak. To już kolejna taka historia w ostatnim czasie.

Funkcjonariusze pobili dziewiętnastolatka, ale sąd sprawę umorzył, ze względu na „niską szkodliwość społeczną”. W następnym wyroku policjanci w ogóle zostali uniewinnieni. Cały czas pracują. Jeden z nich - nawet awansował. – Bili mnie na oślep. Bałem się o swoje życie – mówi chłopak. To już kolejna taka historia w ostatnim czasie.

 

Dawid Łukomski miał wtedy 19 lat. To była sierpniowa noc. Osiem lat temu.
 
Wywieźli i pobili
 
Do idących w centrum Kwidzyna Dawida i jego kolegi podjechał policyjny patrol, ale jak się potem okazało, nie była to zwykła interwencja, a początek dramatu, którego chłopak nie zapomni do końca życia.
 
Jego kolega uciekł, a Dawid został przez dwóch policjantów zatrzymany i zabrany do samochodu. Na początku myślał, że jadą na komisariat. Okazało się jednak, że funkcjonariusze wywieźli go za miasto, do pobliskiego zagajnika.
 
- Wtedy już się zorientowałem, że coś jest nie tak, że nie będzie tak kolorowo, jak myślałem – mówi chłopak.
 
Policjanci, jak mówi Dawid, zatrzymali radiowóz, otworzyli tylne drzwi, ale zamiast go wypuścić, bo przecież nie zrobił nic złego, zaczęli się nad nim znęcać.
 
- Bałem się o swoje życie. Bili mnie pałkami na oślep. Raz jeden, raz drugi. Na zmianę. Miałem obrażenia na całym ciele. Na koniec zostawili mnie w lesie jak psa – opowiada wstrząśnięty chłopak.
 
Udało mu wydostać i zawiadomić przypadkowych ludzi, którzy udzielili mu pierwszej pomocy. Dawid pojechał z rodzicami zrobić obdukcję. Lekarz potwierdził, że chłopak ma siniaki i rany. W swojej opinii napisał, że mogły powstać od policyjnych pałek.
 
Prokuratura oskarżyła dwóch policjantów o pobicie i przekroczenie uprawień. Sprawa trafiła do sądu rejonowego w Kwidzynie. Ten stwierdził bezsprzecznie, że policjanci pobili chłopaka, ale jednocześnie warunkowo umorzył postępowanie. Dlaczego? Sąd uznał, że pobicie Dawida przez policjantów miało „niską szkodliwość społeczną czynu”.
 
– Czyli mówiąc wprost policjanci mogą wywozić ludzi do lasu, tłuc ich, znęcać się nad nimi, ale później i tak mogą bez przeszkód pracować. Nie mieści mi się to w głowie – oburza się chłopak.
 
Nie liczył dokładnie, więc policjanci niewinni
 
Zadziwiający jest także drugi wyrok w tej sprawie. Wydał go ten sam sąd, który wcześniej potwierdził, że Dawida policjanci pobili.Tym razem sąd stwierdził, że funkcjonariusze w ogóle są niewinni.
 
- Poczułam wtedy szok. Poczułam szok. Mówię sobie, że to nie jest możliwe. A jednak. Czujemy się oszukani. Bardzo oszukani – wyznaje matka Dawida.
 
Choć sędzia w uzasadnieniu wyroku pisze, że co prawda wersja Dawida jest prawdopodobna, to jednak istnieją niedające się podważyć wątpliwości. Jakie? Przede wszystkim taka, że Dawid nie pamiętał dokładnie, ile dostał ciosów. Mówił, że więcej, niż ma śladów ma ciele. Wątpliwością, która przyczyniła się do uniewinnienia, było też to, że Dawid nie policzył dokładnie czasu czyli jak długo policjanci mieli go bić. Eksperci tłumaczą, że to bzdurne uzasadnienie.
 
- Doświadczenie ludzkie podpowiada, że osoba zaatakowana nie za bardzo jest w stanie policzyć, ile ciosów jej wymierzono. W takich stresujących sytuacjach możemy mieć do czynienia zarówno z zaburzeniem poczucia czasu, jak i tym, co się w ogóle dzieje – podkreśla psycholog.
 
Sąd zatem stwierdził, że policjanci są niewinni. Wyrok jest prawomocny.
 
Nic się nie stało?
 
Policjanci cały czas pracują, jeden z nich awansował. Przez cały czas trwania historii byli zawieszeni jedynie przez 3 miesiące.
 
- Nie ponieśli żadnych konsekwencji. Chyba doskonale wiedzieli, że tak będzie – mówi matka Dawida.
 
Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Magdaleny Gębickiej.
 
W drugiej części programu wrócimy do historii Sebastiana Jurka. Zaginął bez wieści. Dopiero po latach okazało się, że chłopiec nie żyje, a matka na jego powrót czekała aż 12 lat. Został pochowany jako NN, choć miał przy sobie list do matki i dwa numery telefonów.
 
Po naszym programie prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez policjantów i prokuratora. W uzasadnieniu umorzenia śledczy przyznają, że nastąpiło szereg zaniedbań przy ustaleniu tożsamości znalezionych zwłok. Przyznają, że nie zadzwoniono na numery telefonów, jakie miał przy sobie Sebastian. Jednak uznali, że to zaniedbanie nie jest na tyle poważne, żeby z jego powodu wyciągać jakiekolwiek konsekwencje wobec policjatów, czy prokuratora.