Nikt jej nie powiedział, że jej syn nie żyje… od dwunastu lat

Nikt jej nie powiedział, że jej syn nie żyje… od dwunastu lat

Zrozpaczona matka przez lata czekała na powrót zaginionego syna. Wierzyła, że odnajdzie się cały i zdrowy. Nie przypuszczała, że o jego śmierci dowie się dopiero po dwunastu latach. Żaden ze śledczych nie zadzwonił pod numer telefonu, który nastolatek w chwili śmierci miał przy sobie. To by wystarczyło. Chłopca pochowano go jako NN.

Zrozpaczona matka przez lata czekała na powrót zaginionego syna. Wierzyła, że odnajdzie się cały i zdrowy. Nie przypuszczała, że o jego śmierci dowie się dopiero po dwunastu latach. Żaden ze śledczych nie zadzwonił pod numer telefonu, który nastolatek w chwili śmierci miał przy sobie.  To by wystarczyło. Chłopca pochowano go jako NN.

 

Sebastian Jurek był bardzo inteligentny, ale nie radził sobie w szkole. W wieku piętnastu lat trafił do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego. Chłopak raz przyjechał do swojej mamy na przepustkę. Skarżył się, że jest źle traktowany. Wkrótce potem uciekł stamtąd z dwoma kolegami i zaginął bez wieści. Przez dwanaście lat rodzina nie miała o nim żadnej informacji. Prowadziła poszukiwania na własną rękę. Bez skutku.

 

- Ja cały czas czekałam na żywego syna. Wierzyłam, że żyje – mówi ze łzami w oczach matka.

 

 

Dopiero niedawno okazało się, że już dzień po ucieczce z ośrodka, jej syn nie żył. Został znaleziony na torach kolejowych. Nikt wtedy nie zorientował się, że jest to właśnie Sebastian. Został pochowany jako NN.

 

Rodzina ma ogromny żal do prokuratury i policji za 12 lat gehenny. Matka Sebastiana wskazuje, że  jeszcze w dniu ucieczki, ośrodek zawiadomił o zniknięciu chłopaka dwie komendy policji. Co więcej, Sebastian miał w kieszeni list od matki. Był tam jej adres, a także dwa numery telefonów – do wychowawczyni i do brata. Wystarczył jeden telefon, żeby powiadomić rodzinę o śmierci nastolatka. Wystarczył jeden telefon by ustalić, kim jest martwy chłopiec. Wystarczyło sprawdzić policyjną bazę danych, w której Sebastian widniał jako zaginiony. Nikt tego nie zrobił.

 

- Dlaczego mnie skazano na cierpienie przez tyle lat – pyta rozżalona matka chłopca.

 

Nie dość, że nie ustalono danych zmarłego chłopca, to zamknięto również szybko sprawę jego śmierci. Nie sprawdzono, co się wtedy stało, czy wpadł pod pociąg, czy ktoś go wepchnął. Śledczy uznali, że to samobójstwo…  i szybko sprawę umorzyli.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę w reportażu Małgorzaty Cecherz. „Państwo w Państwie” jak zwykle o 19:30.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Magdaleny Piwowar. Chciała w centrum Inowrocławia wyremontować kamienicę i urządzić w niej hotel. Jednak miejscy urzędnicy zgodzili się, żeby zaledwie kilka metrów od remontowanej przez panią Magdalenę kamienicy, stanęła kawiarnia, co zablokowało do niej wjazd. Po naszym programie sprawą zajął się NIK. Stwierdził, że decyzja o pozwoleniu na budowę kawiarni, została wydana niezgodnie z prawem.