Nierówna walka z Agencją Nieruchomości Rolnych

Nierówna walka z Agencją Nieruchomości Rolnych

- Tracę wiarę w istnienie państwa polskiego - mówi Alfred Włodarski, rolnik z Brożca.

- Tracę wiarę w istnienie państwa polskiego - mówi Alfred Włodarski, rolnik z Brożca.

 


Alfred Włodarski w 1998 roku wydzierżawił  16 hektarów działki od Agencji Nieruchomości Rolnej. Po 10 latach, kiedy minął okres umowy, rolnik zwrócił się o wykup działki zgodnie z zasadą pierowkupu, która mu przysługiwała.

 

- My się już bardzo długo zajmujemy tym (ziemią -red.). To jest nasza praca, my z tego żyjemy - mówi Grażyna Włodarska, żona rolnika.

 

Włodarski wystąpił do Agencji z wnioskiem o wykup ziemi. Ta rozpoczęła procedurę i wyznaczyła biegłego, który miał wyliczyć wartość działki. Rzeczoznawca wycenił działkę na 490 tys. zł.

 

– Jak dostałem zawiadomienie o tej cenie, to myślałem, że spadnę z krzesła – mówi Alfred Włodarski.

 

Rolnik nie zgodził się z wyceną i zakwestionował ją w agencji. Wynajął niezależnego biegłego, który wyliczył wartość działki na... 264 tys. zł. Mężczyzna twierdzi, że wyceny rzeczoznawcy z ANR-u były sfałszowane.

 

Włodarski złożył sprawę do Stowarzyszenia Rzeczoznawców Majątkowych, które stwierdziło, że wycena rzeczoznawcy Agencji  jest całkowicie nieuzasadniona. Nieprawidłowości zauważyło też Ministerstwo Infrastruktury, które ukarało biegłego naganą.

 

Innego zdania jest jednak Sąd Okręgowy we Wrocławiu, który oddalił powództwo Włodarskiego. Do sprawy nie poczuwa się także Agencja Nieruchomości Rolnej.

 

– Rzeczoznawców wyłaniamy w przetargu. Jeśli ktoś ma uprawnienia, nie możemy go odrzucić – tłumaczy Marzena Szczocińska, rzecznik prasowy  oddziału ANR we Wrocławiu.

 

Pomimo wygaśnięcia umowy dzierżawy, a także braku zakupu działki, rolnik dalej użytkuje ziemię. Zdaniem Agencji Nieruchomości Rolnej robi to nielegalnie. Cała sprawa bardzo mocno wpłynęła na mężczyznę, który przez cały jej okres miał trzy zawały.

 

W drugiej części programu powrócimy do historii Iwony Świetlik. Kobieta  przez prawie 30 lat prowadziła firmą odzieżową. Niestety przedsiębiorstwo dotknął kryzys finansowy, co skutkowało upadkiem firmy. Pomimo, że wierzyciele domagali się tylko 270 tys. zł, syndyk wszedł na majątek wart wówczas 10 mln zł. Mało tego, do dziś nie spłacił zadłużeń firmy prowadzonej przez kobietę.

 

- 30 lat pracowałam, budowała swoją firmę. Nie sądziłam, że coś takiego może mnie spotkać - mówi Iwona Świetlik.

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz