Nieludzki sąd

Nieludzki sąd

- Miał takie momenty, kiedy po prostu cały nieruchomiał - mówi mec. Aleksandra Kwietniowska, która broni Marka Lisowskiego.

- Miał takie momenty, kiedy po prostu cały nieruchomiał - mówi mec. Aleksandra Kwietniowska, która broni Marka Lisowsiego.


W najbliższym odcinku wracamy do hstorii Marka Lisowskiego. Mężczyzna chce czynnie uczestniczyć w swoim postępowaniu i stawiać się na rozprawach, ale jego stan zdrowia na to mu nie pozwala. Do tej pory nie wyleczono mu odleżyn, których nabawił się w Zakładzie Karnym w Czarnym, w którym przebywał. Przypomnijmy, że jest on oskarżony o kierowanie grupą przestępczą, choć od 24 lat jest niepełnosprawny. W 1990 roku Lisowski uległ wypadkowi samochodowemu, w skutek czego został sparaliżowany.

 

- On został szefem grupy przestępczej, gdzie już 10 lat był przykuty do łóżka - mówi Grzegorz Lisowski, brat Marka Lisowskiego. 

 

Według śledczych Lisowski miał przemycać narkotyki w pampersach. Jedynymi dowodami, które go obciążały były zeznania świadka koronnego. Sąd pierwszej instancji skazał Lisowskiego, ale Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w 2003 roku uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. 

 

W związku z przewodem sądowym Lisowski został wezwany w lipcu 2014 roku na kolejną rozprawę. Sędzia zlecił doprowadzenie mężyczny na salę pomimo wniosków jego obrońcy o przesłuchanie go w miejscu zamieszkania. 

 

- Były trudności z dostarczeniem Pana Marka na salę rozpraw sądu, z tego powodu, że jest osobą leżącą z czterokończynowym porażeniem, a sprawa miała się odbyć na drugim piętrze - mówi Ryszard Belica, pielęgniarz. 

 

Według obrońcy Lisowskiego zachowanie sędziego, które miało miejsce tego dnia rażąco naruszyło jego godność oraz godność urzędu sędziowskiego. Sędzia miał bowiem domagać się aby sprawa odbyła się we wcześniej wyznaczonej sali, która znajdowała się na drugim piętrze, na co nie zgodził się ratownik medyczny i obrońca Lisowskiego. 

 

Po przeniesieniu rozprawy na parter Lisowski został przełożony z łóżka medycznego na materiałową płachtę. Podczas przenoszenia mężczyzny doszło do niekontrolowanego oddania moczu przez co Lisowski leżał całą rozprawę w mokrym ubraniu. Dodatkowo na sali miała miejsce sytuacja, w której dostał on ruchów spastycznych.

 

- Miał takie momenty kiedy po prostu cały nieruchomiał. Parę razy prawie, że spadł z łózką, na którym go przetransportowano - mówi mec. Aleksandra Kwietniowska.

 

W trakcie rozprawy obrońca Lisowskiego w związku z jego trudnym stanem wniósł o odroczenie postępowania. Do wniosku przychylił się nawet prokurator, ale sąd po naradzie nie zdecydował się przesunąć sprawy.

 

- Z tego co wiem to sprawa tego dnia się odbyła. Zatem wniosek o przerwanie rozprawy nie został uwzględniony - mówi sędzia Agnieszka Połyniak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy. 

 

W drugiej części programu opowiemy historię Kazimierza Skrzesińskiego, który w 1998 roku kupił małą firmę produkującą ramy do fotografii i obrazów. Mężczyzna spłacił ustaloną w akcie notarialnym kwotę, na co do dziś posiada stosowne dokumenty. Niestety po śmierci wierzycielki, jej dzieci zażądały po raz kolejny spłaty prawie 60 tys. zł. Skrzesiński skierował sprawę do sądu, który w 2004 roku przyznał mu rację i anulował nadaną klauzulę wykonalności.

 

To nie zakończyło jednak zmagań mężczyzny, który w 2014 roku dowiedział się, że komornik zajął mu emeryturę na poczet tej samej wierzytelności. Okazało się, że sąd na posiedzeniu niejawnym nadał klauzulę na już podnoszoną wierzytelność. Skrzesiński pomimo informowania sądu o posiadaniu pokwitowań na spłatę długu do dziś ma zajętą emeryturę.

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz