Nie umieli złapać oszusta, to ukarali… oszukanego!
Nie udało się ukarać oszusta, zapłaci oszukany?! Choć pan Mariusz Jastrzębski padł ofiarą przestępstwa, zdaniem urzędników i tak sam musi spłacić długi jego sprawców. Nie dość, że były przedsiębiorca został pozbawiony pomocy ze strony wymiaru sprawiedliwości, to jeszcze grozi mu utrata domu!
Mariusz Jastrzębski był przedsiębiorcą prowadzącym niedużą firmę budowlaną. Na rynku działał od 2003 roku. Dziesięć lat później podczas budowy jednego z osiedli w Warszawie, rozpoczął współpracę z podwykonawcą. Przez półtora roku obie firmy działały wzorowo. Nie było problemów z rozliczeniami ani z realizacją zadań.
Mąż dostał zlecenie na wybudowanie osiedla domków. Sam nie miał tylu pracowników, więc musiał skorzystać z podwykonawcy. Została podpisana umowa, sprawdzone wszystkie dane. Współpraca trwała 19 miesięcy i wszystko wydawało się normalnie – mówi Aneta Jastrzębska, żona właściciela firmy.
W połowie 2014 roku w firmie Mariusza Jastrzębskiego miała miejsce kontrola z Urzędu Skarbowego. Przedsiębiorca poinformował podwykonawcę, że w związku ze współpracą taka sama wizyta urzędników czeka najprawdopodobniej również jego. Po tym telefonie „właściciel” firmy zapadł się pod ziemię...
To ja tutaj zostałem pokrzywdzony. Rozliczałem się ze wszystkiego, płaciłem wszystkie podatki, faktury, z mojej strony nie było żadnego zaniedbania. A i tak Urząd Skarbowy uznał, że muszę zapłacić za czyny człowieka, który mnie oszukał – mówi Mariusz Jastrzębski.
Okazało się, że Pan Mariusz trafił na oszustów, którzy podszyli się pod legalnie działającą firmę budowlaną. Podczas podpisywania umowy posłużyli się oni sfałszowanym dowodem osobistym. Fałszowali też inne dokumenty, m.in. faktury. Kontrola wykazała, że oszuści nie rozliczali się z podatku VAT i dochodowego. Prokuratura prowadziła śledztwo w tej sprawie, ale z powodu niewykrycia sprawcy, zostało ono umorzone.
Pan Mariusz co mógł, to sprawdził, nie był w stanie przecież ustalić, czy dowód jest podrobiony. To rozstrzygnięcie nie jest sprawiedliwe, jest krzywdzące, bo jak inaczej powiedzieć w momencie kiedy, z ofiary oszusta robi się winnego? – tłumaczy Witold Modzelewski, były wiceminister finansów, doradcza podadkowy,
Urzędnicy skarbowi stwierdzili, że Mariusz Jastrzębski niestarannie zweryfikował swojego podwykonawcę i niezapłacone przez oszusta podatki musi zapłacić sam... Łącznie z odsetkami kwota wynosi około milion złotych.
My to cały czas spłacamy, spłaciliśmy już 400 tysięcy, a zostało ponad 600… Nie mamy takich pieniędzy, to jest dla nas niewyobrażalna kwota. Jeśli decyzje się nie zmienią, to stracimy wszystko co mamy, będziemy musieli sprzedać dom. Nie wiem gdzie wtedy pójdziemy… - mówi Aneta Jastrzębska
Agnieszka Zalewska
reporterka