Nasza reporterka rozmawiała z Henrykiem Z.

Nasza reporterka rozmawiała z Henrykiem Z.

- No ja tam nie pamiętam czegoś takiego, żebym ja to dziecko mordował - twierdzi Henryk Z.

- No ja tam nie pamiętam czegoś takiego, żebym ja to dziecko mordował - twierdzi Henryk Z.

 

Henryk Z. w nocy z 17 na 18 stycznia 1990 roku brutalnie zgwałcił i zamordował 5-miesięczną dziewczynkę. Matka niemowlęcia w rozmowie z naszą reporterką wróciła do feralnego dnia.

 

- Weszliśmy do domu to nie było nikogo. Nie było nikogo i pierwsze kroki to do pokoiku do łóżeczka i dziecka też już nie było - wspomina mama dziewczynki.

 

Dziecko miało kilkanaście obrażeń, było wręcz zmasakrowane.  Sam Henryk Z. do dziś utrzymuje, że nie pamięta co dokładnie stało się na miejscu zbrodni. 

 

- Jak byłam w prosektorium to panowie, którzy robili sekcję zwłok nie chcieli mnie dopuścić, żeby zobaczyć jakie obrażenia on miał. To jest nie do pomyślenia, że coś takiego dorosły facet może zrobić 5-miesięcznemu dziecku  - dodaje mama dziewczynki.

 

Mężczyzna zanim zaatakował dziewczynkę był wcześniej 7-krotnie karany. W tym trzy razy trafiał za kratki za gwałty na nieletnich, wychodził na wolność i ponownie dopuszczał się czynów pedofilskich. Sąd w 1992 roku skazał go na najsurowszą wtedy karę 25 lat pozbawienia wolności. 

 

Po odbyciu kary 17 stycznia 2015 roku oprawca wyszedł na wolność, ponieważ Sąd Okręgowy w Gdańsku nie zdążył rozpatrzyć wniosku szefa Zakładu Karnego w Sztumie o ponowną izolację Henryka Z. Na jego odosobnienie pozwalała bowiem  tzw. "ustawa o bestiach", czyli ustawa regulująca odosobnienie najbardziej niebezpiecznych przestępców po odbyciu przez nich kary. 

 

Reporterce "Państwa w państwie" - Agnieszce Zalewskiej, jako pierwszej udało się spotkać i porozmawiać z Henrykiem Z. Fragmenty rozmowy w najbliższym odcinku!

 

- No ja tam nie pamiętam czegoś takiego, żebym ja to dziecko mordował między innymi czy dopuszczał się takiego czynu jak tu jest opisywane - mówi Henryk Z. 

 

Mężczyzna jest wciąż odizolowany, choć teoretycznie odbył wymaganą wyrokiem karę.  Pozwala na to wspomniana ustawa z 22 listopada 2013 roku, która wobec osob "stwarzających zagrożenie" wprowadziła dwa nowe bezterminowe środki postpenalne: nadzór prewencyjny i umieszczenie w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Duża część środowiska prawniczego twierdzi jednak, że to rozwiązanie może być niezgodne z konstytucją.

 

- Po pierwsze ustawa powstawała zbyt szybko, bez refleksji nad jej zgodnością z gwarancjami konstytucyjnymi. Po drugie nie posłuchano opini ekspertów wskazujących na zagrożenie konstytucyjności. Po trzecie stworzono tak naprawdę model podwójnego karania za to samo przestępstwo - uważa prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.

 

Henryk Z. utrzymuje, że mógłby wyjść na wolność pod warunkiem poddania się zabiegowi kastracji.

 

- Jestem gotowy zrobić wszystko byleby nie kojarzono mnie z krzywdzeniem dzieci - mówi w rozmowie z reporterką.

 

Reportaż Agnieszki Zalewskiej