Od początku utrzymywał, że narkotyki nie są jego własnością i on z całą sprawą nie ma nic wspólnego. Prokuratura szybko ustaliła, że ktoś mu narkotyki podrzucił. Kto to zrobił, to próbuje ustalić sąd. Nie wiadomo jednak, czy prawda wyjdzie na jaw, ponieważ z akt sprawy zginęły podstawowe dowody, czyli folia z odciskiem palca, wraz z opinią biegłego, która wskazywała, że ślad należy do byłego radnego Włodzimierza K.
- Dla mnie jest to nie ogarnięcia, żeby w strzeżonym obiekcie, monitorowanym, takie rzeczy się działy – nie kryje oburzenia żona pana Kazimierza.
Jak mogły zginąć tak ważne dowody z budynku sądu, który ma monitoring, a akta sprawy przeglądało kilka osób, w tym oskarżony w tej sprawie radny jako ostatni? Nie wiadomo, bo prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie.
- Według mnie umorzyła, bo tak wygodniej. Po prostu – mówi żona pana Kazimierza.
Prokuratura nie tylko umorzyła sprawę, bo nie ustaliła, kto ukradł te dowody z akt sprawy. Umorzyła też sprawę odpowiedzialności pracowników sądu. Nikt do tej pory nie poniósł żadnych konsekwencji.
Tylko u nas w programie, co ma do powiedzenia oskarżony o podrzuceniu narkotyków Włodzimierz K. Mediom do tej pory nie udało się do niego dotrzeć. Nasza reporterka rozmawiała z nim jako pierwsza.
Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Agnieszki Zalewskiej.
W drugiej części wrócimy do historii Franciszka Trzeciaka. Urząd Skarbowy żądał od niego setek tysięcy złotych podatku, od scenariuszy, które napisał, choć żadne filmy na ich podstawie nie powstały. Czy skarbówka zmieniła zdanie po naszym reportażu?