“Myśleliśmy, że zostaniemy potraktowani jak normalna para...”

Jolanta i Piotr od dwóch lat są parą. Obydwoje są niepełnosprawni. Mimo to chcą prowadzić normalne życie. Nie pozwala im na to państwo. Urzędnicy nie zgodzili się na ślub, a teraz biegli sądowi wypytują ich o sprawy intymne.

Jolanta i Piotr od dwóch lat są parą. Obydwoje są niepełnosprawni. Mimo to chcą prowadzić normalne życie. Nie pozwala im na to państwo. Urzędnicy nie zgodzili się na ślub, a teraz biegli sądowi wypytują ich o sprawy intymne.

 

Jolanta i Piotr od kilku lat żyją w konkubinacie. Ona cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i niepełnosprawność ruchową, on jest niepełnosprawny intelektualnie- ma upośledzenie w stopniu lekkim. Nie przeszkadza im to w normalnym, samodzielnym funkcjonowaniu.

 

Marzyłam o takiej osobie, żeby zacząć żyć normalnie. Marzyłam żeby mieć chłopaka, narzeczonego a później męża. Byłam bardzo szczęśliwa gdy Piotrek się oświadczył – mówi Jolanta

 

Mieszkają razem, są zatrudnieni w Polskim Stowarzyszeniu na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Dobrze wykonują swoje obowiązki i jednocześnie stale się rehabilitują. Postanowili zalegalizować swój związek. Planują wspólną przyszłość, deklarują chęć posiadania dzieci.

 

Ja siebie i mojego Piotra nie traktuje jak niepełnosprawnych, nie pokazujemy tego nawet po sobie. Żyjemy normalnie, jak każda inna rodzina. Opłacamy rachunki, gotujemy, sprzątamy, pierzemy... Robimy to samo co każda osoba pełnosprawna - tłumaczy narzeczona

 

Okazało się, że nie mogą wziąć ślubu bo... są niepełnosprawni. Urzędnicy z Urzędu Stanu Cywilnego w Biskupcu stwierdzili, że nie mogą zalegalizować tego związku i sprawę skierowali do sądu.

 

Jak poszliśmy do urzędu, to myśleliśmy, że tylko formalność, że musimy tylko zaklepać sobie datę, jak każda normalna para. Usłyszeliśmy, że nasza sprawa musi iść do sądu ze względu na naszą niepełnosprawność. Poczułam się odrzucona przez los, jak jakaś trędowata, jakbym nie mogła żyć w tym społeczeństwie - opowiada Jolanta

 

Podstawą tej decyzji był na art. 5 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, który mówi, że kierownik urzędu, który dowiedział się o istnieniu okoliczności wyłączającej zawarcie zamierzonego małżeństwa, może odmówić udzielenia ślubu.

 

To nie jest nasze widzimisię, są przepisy których musimy przestrzegać. Wiemy, że ci ludzie tak czy inaczej żyją razem, ale takie są przepisy prawa i nie mnie osądzać, czy są słuszne – tłumaczy Katarzyna Nowakowska, zastępca burmistrza Biskupca

 

Od ponad roku trwa proces, podczas którego ważą się losy związku Jolanty i Piotra. Sąd na podstawie Kodeksu Rodzinnego musi sprawdzić, czy stan zdrowia lub umysłu pary nie zagraża małżeństwu ani zdrowiu przyszłego potomstwa. Jeżeli uzna, że nie, wówczas może zezwolić narzeczonym na zawarcie małżeństwa.

 

Został powołany biegły psychiatra i biegły psycholog. Przeprowadzili badania i wskazali jakie są wątpliwości co do tego czy te osoby mogą zawrzeć związek małżeński, czy ten związek ma szansę przetrwać - mówi Olgierd Dąbrowski-Żegalski  z Sądu Okręgowego w Olsztynie

 

Narzeczeni są badani przez biegłych i wypytywani o intymne szczegóły swojego życia. Twierdzą, że chcieli tylko, jak wszyscy inni ludzie, być szczęśliwi. Zamiast tego zmagają się z upokarzającymi procedurami.

 

Pytali nas czy współżyjemy, jak często to robimy, czy się zabezpieczamy. Pytali czy w ogóle umiemy to robić. Dlaczego ja swoje życie muszę oddawać komuś obcemu w ręce i komuś obcemu się spowiadać, że swoich spraw intymnych? Dla mnie to jest jakaś paranoja... - mówi Jolanta Siwik

 

Za parą ujęła się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Wcześniej również biuro Rzecznika Praw Obywatelskich podważało przepis, na który powołali się urzędnicy. Ich wniosek został jednak odrzucony przez Trybunał Konstytucyjny. Więcej w materiale Magdalena Gebicka