Morderstwo, samobójstwo, bankructwo… Gdzie jest sąd?

Morderstwo, samobójstwo, bankructwo… Gdzie jest sąd?

Przedsiębiorca z Krakowa został zmuszony do zwolnienia pracowników i zamknięcia firmy. Nie zapłacił mu kontrahent. Choć Mariusz Nowak ma wyrok, że pieniądze mu się należą, to ich prawdopodobnie nigdy nie dostanie. Dlaczego? Przez opieszałość sądu. Do tego prezes spółki, która jest dłużnikiem, popełnił samobójstwo, a wiceprezes został zastrzelony. Syn prezesa zniknął, prokuratura nie może go znaleźć. Sąd przez wiele lat nic nie robił, by pomóc przedsiębiorcy.

Przedsiębiorca z Krakowa został zmuszony do zwolnienia pracowników i zamknięcia firmy.  Nie zapłacił mu kontrahent. Choć Mariusz Nowak ma wyrok, że pieniądze mu się należą, to ich prawdopodobnie nigdy nie dostanie. Dlaczego? Przez opieszałość sądu. Do tego prezes spółki, która jest dłużnikiem, popełnił samobójstwo, a wiceprezes został zastrzelony. Syn prezesa zniknął, prokuratura nie może go znaleźć. Sąd przez wiele lat nic nie robił, by pomóc przedsiębiorcy.

 

Mariusz Nowak prowadził w Krakowie małą firmę budowlano – remontową. Zatrudniał kilku pracowników. Jego prace polegały głównie na brukowaniu chodników. Jak mówi, obroty roczne w 2008 roku wynosiły ok. miliona złotych. Dobrze się wiodło jemu i jego rodzinie.

 

Bankructwo ze zbrodnią w tle

 

Kłopoty zaczęły się, gdy zaczął współpracować z jedną ze spółek. Nie zapłaciła ona za wykonane prace na jednym z podkrakowskich osiedli. Jej wiceprezes został zastrzelony. Był przy tym jej prezes, który potem popełnił samobójstwo. Firmę przejął syn.

 

- Poszło o malwersacje finansowe pomiędzy wspólnikami – uważa pan Mariusz.

 

Nowak wniósł sprawę do sądu o zapłatę kilkuset tysięcy złotych. Złożył też wniosek o zabezpieczenie roszczenia, czyli jakby blokadę, by do czasy wyroku nie można było majątku sprzedać, czy przepisać na kogoś innego. Sąd odmówił.

 

Dopiero kilka lat później Mariusz Nowak taką zgodę od sądu otrzymał, a następnie prawomocny wyrok sądu. Jednak może być już za późno. W księdze wieczystej nieruchomości należącej do mężczyzny, który jest winien przedsiębiorcy pieniądze, jest już kilku wpisanych wcześniej wierzycieli, którzy mają odzyskać kilka milionów złotych.

 

- Już za późno, bo inni są już zabezpieczeni – mówi pan Mariusz.

 

 

Mariusz Nowak może więc nie zobaczyć ani złotówki. Miałby większe szanse, gdyby kilka lat wcześniej sąd zgodził się w jego wnioskiem i zabezpieczył majątek. Byłoby więcej do podziału między wierzycieli.

 

Brukarz na bruku

 

Nie mając pieniędzy Nowak został zmuszony do zamknięcia firmy. Wziął kredyty, żeby nie zostawić zwolnionych pracowników na lodzie. Wszystkim zapłacił zaległe pensje.

 

Doszły jednak kolejne kłopoty. Przedsiębiorcę ściga do tej pory za zaległości Urząd Skarbowy. Ma zapłacić podatek VAT od pieniędzy, których nigdy nie otrzymał od swojego zleceniodawcy. Nowak wielokrotnie prosił urzędników, żeby zaległość umorzyli, ze względu na jego trudną sytuację. Dwukrotnie mu odmawiano. Pieniędzy chce też ZUS.

 

Z bogatego przedsiębiorcy stał się człowiekiem bez grosza. Rodzinie pomaga MOPS. Musieli się wyprowadzić z wynajmowanego mieszkania. Teraz żyją w lokalu socjalnym. Któregoś dnia pan Mariusz nie wytrzymał i próbował się zabić.

 

- Przyszłam do domu, a syn mi mówi, że ściągał tatę… - wspomina żona przedsiębiorcy.

 

Prokuratura nie jest w stanie odnaleźć mężczyzny, który jest winien panu Mariuszowi Nowakowi pieniądze. Zawiesiła postępowanie. Jak twierdzi przedsiębiorca, ponoć Marcin K. przebywa w Australii.

 

- Mąż już po prostu nie ma siły. Są takie chwile, że przychodzi do domu i płacze… - mówi żona pana Mariusza.

Reportaż Agnieszki Zalewskiej.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy firmy p. Lesława Wereszczyńskiego, którego firma działa od 1938 roku. ZUS zażądał od niej zaległych składek ubezpieczeniowych – ponad 5 mln zł. Właśnie NIK opublikował raport, który określił działania ZUS m.in. w tej sprawie m.in. jako spóźnione i nieskuteczne.