Młody lekarz padł ofiarą uporczywego nękania – prokuratura nie jest w stanie wskazać sprawców przestępstwa
„Czy czujesz się bezpiecznie?” – to tylko jedna z wiadomości, które otrzymywał Michał Lewandowski, kardiolog z Poznania.
Liczne groźby, próba zastraszenia w miejscu pracy, a także w domu oraz udostępnianie jego danych osobowych zmusiły doktora do zgłoszenia sprawy na policję. Gdy ustalono potencjalnych sprawców, sprawa trafiła do prokuratury, jednak tam została umorzona.
Zaczęło się od gróźb wysyłanych do doktora SMS-owo: „Jesteś lekarzem, dobrze wiesz, jak kruche jest życie… znasz czas dojazdu karetki i policji na twój adres w nocy? Dobrze, że mieszkanie to bezpieczne miejsce. Czy może nie do końca? Wiesz, co czuje dziecko po śmierci ojca? Życzę ci, żeby twoja piękna dziewczynka nigdy tego nie doświadczyła… Oglądaj się dwa razy za siebie”. Jednak ustalenie osób, od których pan Michał te SMS-y otrzymywał jest praktycznie niemożliwe. Wszystko za sprawą bramek SMS-owych, które skutecznie ukrywały nadawców wiadomości.
Gra psychologiczna wymyślona przez sprawców nękania miała się dopiero zacząć. Następna przeraźliwa sytuacja wydarzyła się w miejscu pracy pana Michała – w szpitalu późną nocą. Na oddział ratunkowy zgłosił się zamaskowany mężczyzna w czarnym kapturze. Po przyjęciu przez ratownika medycznego zamiast zgłosić problem natury zdrowotnej, poprosił jedynie o przekazanie wiadomości do doktora Lewandowskiego: „Czy czujesz się bezpiecznie?”
„Personel zaczął się bać, czy nie mam czasem powiązań z jakimś półświatkiem. Nigdy w historii szpitala nic takiego się wydarzyło. Lekarze zaczęli się bać przychodzić na dyżury” – wyznaje Michał Lewandowski, kardiolog z Poznania.
Jednak na tym nękanie doktora się nie skończyło. Tego samego dnia, gdy pan Michał wrócił z pracy do domu, jego oczom ukazał się widok drzwi wejściowych do mieszkania oblanych czerwoną farbą. Innego dnia drzwi do mieszkania lekarza zostały wysmarowane fekaliami, a zamki zaklejone gumą do żucia. Dodatkowo, na portalach internetowych pojawiały się wulgarne, erotyczne ogłoszenia zawierające dane osobowe pana Michała.
Policja w Poznaniu wzięła sprawy w swoje ręce. Doktorowi zaproponowano niezbędną ochronę, a potencjalnych sprawców nękania ustalono za pomocą rejestru kamery spod szpitala. Widać było na nim rejestracje samochodu, którym przyjechał zamaskowany mężczyzna. Okazało się, że nękania miało się dopuścić dwóch pacjentów ośrodka leczenia uzależnień, z którymi niegdyś pracowała… była partnerka pana Michała.
„Tutaj nie chodzi tylko o to, że on [pan Michał] po prostu był nękany. To chodzi o to, że to jest matka jego dziecka, która prawdopodobnie inicjuje te działania. Ustalenie tego sprawcy, osób, z którymi współpracował oraz sposobu nawiązywania kontaktów jest kluczowe dla jego [pana Michała] całego przyszłego życia” – tłumaczy adwokat Martyna Pawłowska, pełnomocniczka pana Michała.
Po ustaleniu potencjalnych sprawców nękania, policja przekazała sprawę Prokuraturze Rejonowej w Poznaniu. Tam jednak sprawa została umorzona. Jako powód wskazano brak możliwości rozpoznania mężczyzn widocznych na monitoringach, ponieważ byli oni zamaskowani. Tym czasem sąd nakazał prokuraturze ponownie pochylić się nad sprawą. Jednak przez 2 lata nadal nie zostali przesłuchani najważniejsi świadkowie w sprawie, czyli domniemani sprawcy z ośrodka odwykowego.
Czemu śledztwo w prokuraturze prowadzone jest tak wolno? W jaki sposób można udowodnić, że to właśnie ci sprawcy są odpowiedzialni za uporczywe nękanie kardiologa? Co do powiedzenia mają byli pacjenci ośrodka leczenia uzależnień na temat swojego udziału w nękaniu lekarza? Na to oraz inne pytania odpowie Leszek Dawidowicz razem z zespołem ekspertów w programie „Państwo w państwie”.
Leszek Dawidowicz
reporter