"Ktoś nas wydoił..."
Rolnicy stracili dorobek życia w wyniku upadku spółdzielni mleczarskiej. 750 gospodarstw nie otrzymało łącznie ponad 25 milionów złotych. Mimo, że do upadku doszło kilka lat temu, wciąż nie ma winnego.
Spółdzielnia Mleczarska w Rypinie istniała na rynku od 1926 roku, należało do niej wiele pokoleń rolników z powiatu rypińskiego. Niestety w wyniku ryzykownych decyzji zarządu spółdzielni i niegospodarności w 2018 doszło do jej ostatecznego upadku. Rolnicy w ostatnich miesiącach funkcjonowania spółdzielni nie otrzymywali wynagrodzeń za dostarczone mleko.
To są naprawdę bardzo ciężko zarobione pieniądze, które ktoś nam zabrał. Ten kto się wychował na wsi wie, że praca z krowami jest najcięższa na gospodarce. Im trzeba niemalże poświęcić życie, obrabiać dzień w dzień, tutaj nie ma tak, że ktoś sobie na tydzień wyjedzie – mówi Beata Poznańska, córka poszkodowanych rolników.
Niewydolność spółdzielni dla wielu skończył się ogromnymi problemami z płynnością finansową, a nawet bankructwem. Praca całych pokoleń została bezpowrotnie zniszczona. Cześć rolników zmuszona była zlikwidować hodowlę- a przez brak zapłaty za surowiec do tej pory zmaga się z problemami finansowymi. W sumie poszkodowanych zostało 751 rolników, suma zaległości opiewała na około 25 milionów złotych złotych.
Prezes miał dar przekonywania, robił tutaj co chciał, a my mu ufaliśmy. Był prezesem prawie 30 lat, wierzyliśmy, że wie co robi. Nikt nie pomyślał, że firmę którą sam zbudował, teraz sam rozwali – tłumaczy Jan Maćkiewicz, były przewodniczący Rady Nadzorczej spółdzielni.
Na majątek spółdzielni wszedł syndyk, który sukcesywnie go wyprzedaje. Rolnicy skarżą się jednak, że niedostają żadnej informacji co się dzieje z pozyskanymi pieniędzmi. Do tej pory dostali jedynie niewielki procent należnych im kwot.
Pan prezes przychodził do nas mi mówił – Chłopy, spokojnie pracujcie, spokojnie dójcie, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. No i dzisiaj widać najlepiej, kto tu kogo wydoił...- opowiada jeden z pokrzywdzonych, Paweł Murawski
Rolnikom obiecano pomoc, jednak ich zdaniem jest ona niewystarczająca, a wręcz upokarzająca. Rolnicy muszą przedstawić faktury do 3 lat wstecz przed upadkiem mleczarni- jednocześnie czas na składanie wniosków jest na tyle krótki, że niemal niemożliwe jest zgromadzenie dokumentów. Zdaniem rolników procedura zostałą tak skonstruowana, aby jak najmniej osób zdążyło z formalnościami. A ci którym się to udało i tak są niezadowoleni z wysokości pomocy.
Najeździliśmy się, żeby to wszystko zgromadzić, 6 godzin stałem na mrozie w kolejce do syndyka, bo przyjechało 600 osób. Później trzeba było jeździć po Ośrodkach Doradztwa Rolniczego, żeby wszystko wyliczyć, a na koniec okazało się, że i tak nic mi się nie należy. Czysta kpina... - mówi Mirosław Machajewski, który na upadku spółdzielni stracił blisko 80 tysięcy złotych.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura, jednak mimo że od upadku spółdzielni minęły ponad 4 lata, nikt nie poniósł za to odpowiedzialności.
Agnieszka Zalewska
reporterka