Kto ma pierwszeństwo? Prawa wolna?

Kto ma pierwszeństwo? Prawa wolna?

Według polskich przepisów, nieoznakowane skrzyżowanie uznaje się za równorzędne. W takich przypadkach pierwszeństwo ma samochód jadący z prawej strony. Tyle teoria, a praktyka?

Według polskich przepisów, nieoznakowane skrzyżowanie uznaje się za równorzędne. W takich przypadkach pierwszeństwo ma samochód jadący z prawej strony. Tyle teoria, a praktyka?

 

Zdzisław Żołądek, dojeżdżał do nieoznakowanego skrzyżowania w Wejherowie. Zauważył, że z jego lewej strony zbliża się z dużą prędkością inny samochód. Pan Zdzisław pomimo tego, że był po jego prawej stronie, zatrzymał się i chciał go przepuścić. Ten jednak stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bok auta bohatera naszego reportażu.

 

- Wystrzeliły poduszki powietrzne. Straciłem świadomość – opowiada Pan Zdzisław.

 

Jak ustalono, kierowca Audi znacznie przekroczył dozwoloną prędkość, choć na ulicach zalegał śnieg. Mimo to, biegły ocenił na podstawie znaku, stojącego przy innym skrzyżowaniu, na dodatek tyłem do Pana Zdzisława, że nie miał on pierwszeństwa. Sąd Pana Zdzisława uznał za winnego i zasądził grzywnę.

 

- Tamten kierowca dostał 35 tys. zł odszkodowania, a ja zostałem uznanym winnym i nie dostałem nawet złotówki od ubezpieczyciela – skarży się Zdzisław Żołądek.

 

Podobną sytuację miał parę miesięcy temu Andrzej Kulesza. Jadąc jedną z łódzkich dróg, dojeżdżał do nieoznakowanego skrzyżowania. W momencie, gdy sprawdzał, czy ktoś nie jedzie z prawej strony, nagle z jego lewej wyjechał samochód. Pan Andrzej hamował, ale nie udało mu się uniknąć zderzenia.

 

- To był młody kierowca. Stwierdził, że się zagapił. Przepraszał. Mówił, że to jego wina - opowiada Pan Andrzej - Gdybym jechał sekundę szybciej, to prawdopodobnie nie było by mnie tu – dodaje.

 

Wezwana na miejsce policja wstępnie orzekła, że Pan Andrzej jest niewinny, ponieważ skrzyżowanie było równorzędne. Po dłuższej chwili i konsultacji z dyżurnym, okazało się jednak, że w wykazie dróg, droga, którą jechał Andrzej Kulesza jest wewnętrzna, a droga, którą jechał drugi kierowca jest powiatowa. W związku z tym Pan Andrzej został skazany przez sąd za wymuszenie pierwszeństwa. Musi zapłacić grzywnę.

 

- Według  policjanta, powinienem znać podział administracyjny dróg – mówi Andrzej Kulesza.

 

Trzeci bohater naszego reportażu, Krzysztof Żonko, mieszka w Szczecinie. Pewnego dnia, jadąc samochodem, chciał skręcić w lewo, żeby zaparkować swój samochód po drugiej stronie ulicy.

 

- Cały czas jechałem drogą z pierwszeństwem przejazdu i nagle zostałem uderzony w tył samochodu.

 

Policjanci którzy przyjechali na miejsce nie zmierzyli miejsca zdarzenia, nie przebadali nikogo na zawartość alkoholu czy narkotyków, nie zrobili zdjęć. Wykonali jedynie bardzo prosty szkic. Na podstawie zebranego przez nich materiału dowodowego, biegły początkowo odmówił wydania opinii. Co więcej, drugi z kierowców nie miał ważnego ubezpieczenia. Jednak policjanci pozwolili mu odjechać jego autem.

 

- Pan Krzysztof przedstawiał im wszystko to, co rzeczywiście się stało. Policja była na to wszystko głucha. Został zostawiony sam sobie. Zbagatelizowany – mówi znajoma Krzysztofa Żonko.

 

Prokuratura dwukrotnie umarzała postępowanie bez uzasadnienia. Do dziś nie udało się ustalić kto zawinił.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Marii Jędrzejczyk, która przez decyzje urzędników, od kilkunastu lat nie może wybudować domu na swojej działce. Prawie dwa tygodnie po naszym programie wygrała sprawę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Jej dramat po siedemnastu latach się skończył. Kobieta teraz będzie mogła walczyć o odszkodowanie.