Kozioł ofiarny

Kozioł ofiarny

Stanisław Kurek odsiaduje karę półtora roku więzienia Niemal wszystkie dowody wskazywały, że mężczyzna jest niewinny. Nawet sąd przyznał, że opierał się na poszlakach. Wielu mieszkańców wsi stoi murem za panem Stanisławem, bo nawet prawa fizyki wskazują, że nie mógł zrobić tego, za co został skazany.

Stanisław Kurek odsiaduje karę półtora roku więzienia Niemal wszystkie dowody wskazywały, że mężczyzna jest niewinny. Nawet sąd przyznał, że opierał się na poszlakach. Wielu mieszkańców wsi stoi murem za panem Stanisławem, bo nawet prawa fizyki  wskazują, że nie mógł zrobić tego, za co został skazany.

 

Trzy lata temu w małej wiosce w województwie Świętokrzyskim stanął maszt pomiarowy. Miał mierzyć siłę wiatru, ponieważ zaplanowano w tym miejscu postawienie elektrowni wiatrowej. Konstrukcja miała ponad 100 metrów wysokości.

 

Protestowali, więc są podejrzani

 

Już po miesiącu maszt został powalony, ponieważ ktoś przeciął mocujące go specjalistyczne, stalowe liny. Śledczy szybko zawęzili krąg podejrzanych do członków lokalnego stowarzyszenia, które sprzeciwiało się planom budowy we wsi farmy wiatrowej. Pan Stanisław został zatrzymany.

 

- Małe dzieci, my starsi, śpimy, a policja na podwórku bez żadnego ostrzeżenia, bez niczego – wspomina mężczyzna.

 

 

Tylko on, jako jedyny z członków stowarzyszenia, zdecydował się udostępnić do badań swój materiał genetyczny. Pozostali odmówili. Co się okazało? Że niedopałek papierosa znaleziony na miejscu zdarzenia, ma DNA należące do pana Stanisława. Na nic zdały się tłumaczenia, że na miejscu zdarzenia nigdy nie był, papierosów praktycznie nie pali, a jeśli już, to kupione w sklepie, a nie te własnoręcznie robione, a jeden z takich właśnie, znaleziono na miejscu zdarzenia. Śledczych nie zastanowiło, że niedopałek mógł przecież przywiać wiatr z innego terenu i że sam niedopałek nie jest dowodem winy.

 

Brak dowodów, a w zasadzie dowody na niewinność

 

Pięć osób z rodziny pana Stanisława zeznało, że w chwili gdy maszt został przewrócony, mężczyzna był z nimi w domu. Na miejscu zdarzenia znaleziono odcisk buta, ale rozmiar był większy od tego, który nosi pan Stanisław. Pies policyjny nie zaprowadził funkcjonariuszy do gospodarstwa bohatera naszego reportażu, a zupełnie gdzie indziej. Sąd nie przeprowadził eksperymentu procesowego, żeby odtworzyć przebieg wydarzeń, choćby tego w jaki sposób i czym można przeciąć takie specjalistyczne liny . Do tej pory nie znaleziono narzędzia, którym ponoć miał to zrobić Stanisław Kurek.

 

- Nie było kompletnie żadnych dowodów, które pozwalały przyjąć jego winę – podkreśla adwokat pana Stanisława.

 

Nawet sąd stwierdził, że opierał się tylko na poszlakach. Pomimo tego sąd skazał mężczyznę na bardzo, w kontekście samych poszlak,  surową karę półtora roku bezwzględnego więzienia i zapłatę ponad 100 tys. zł. Pan Stanisław już dostał wezwanie do zapłaty.

 

- Dlaczego ja? Nie wiem. Może nie było lepszych kandydatów? – pyta pan Stanisław, z którym nasza reporterka rozmawiała w więzieniu.

 

Całą sprawę bardzo przeżywa. Z powodu myśli samobójczych, przed odsiadką trafił do szpitala psychiatrycznego.

 

- Żeby tak człowieka doprowadzić do zniszczenia, to jest nieludzie – mówi mężczyzna.

 

Reportaż Agnieszki Zalewskiej.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Józefa Wagnera, zwanego przez media bestią z Gliwic. Za zamordowanie 4 osób siekierą został skazany na 25 lat więzienia, ale nie odsiedział całego wyroku. Sąd wypuścił go wcześniej za dobre sprawowanie. Już po pół roku na wolności został oskarżony o gwałt. Jaki zapadł wyrok w tej sprawie i gdzie teraz jest Józef Wagner?