Hulaj dusza, piekła nie ma

Marek M. wynajmuje pokoje w podwarszawskim Raszynie. Budynek nie ma żadnych zezwoleń. Nie ma zgody na prowadzenie działalności, pozwolenia na użytkowanie, zgody Sanepidu, Straży Pożarnej, jest niezgodny z planem zagospodarowania przestrzennego. Sąsiedzi boją się o swoje życie i zdrowie bo wynajmujący pokoje jest agresywny. Jak to możliwe, że urzędnikom nie udało się skutecznie interweniować od… piętnastu lat…?

Marek M. wynajmuje pokoje w podwarszawskim Raszynie. Budynek nie ma żadnych zezwoleń. Nie ma zgody na prowadzenie działalności, pozwolenia na użytkowanie, zgody Sanepidu, Straży Pożarnej, jest niezgodny z planem zagospodarowania przestrzennego. Sąsiedzi  boją się o swoje życie i zdrowie bo wynajmujący pokoje jest agresywny. Jak to możliwe, że urzędnikom nie udało się skutecznie interweniować od… piętnastu lat…?

 

Dzwonienie domofonem o czwartej rano, wyzwiska i lasery skierowane w okna – to codzienność Marcina Kowalczyka. Jest sąsiadem budynku, który nie powinien w ogóle działać. Gdy pan Marcin zaczął szukać informacji o swoim uciążliwym sąsiedzie odkrył, że urzędnicy i wymiar sprawiedliwości nie potrafią sobie poradzić z łamaniem prawa.

 

- Nie ma decyzji na użytkowanie, nie płaci żadnych podatków, wystawia fikcyjne faktury – opowiada Ryszard Kowalczyk, jeden z sąsiadów. – Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego powinien sam z urzędu doprowadzić do stanu zgodnego z prawem, a tej woli z jego strony nie ma do dzisiaj – dodaje.

 

PINB wie, że budynek nie ma pozwolenia na użytkowanie, nie ma dopuszczeń sanitarnych ani przeciwpożarowych, ale – jak twierdzą urzędnicy – niewiele da się zrobić. Efekt jest taki, że łamanie prawa uchodzi wynajmującemu pokoje na sucho.

 

Trzy lata temu, gdy przyszli do niego urzędnicy z PINB i policjanci na kontrolę, mężczyzna… zamknął ich w budynku. Sąd umorzył postępowanie w tej sprawie z powodu… niskiej szkodliwości czynu.

 

Sąsiadom działalność hotelowa mocno doskwiera.  Marcin Kowalczyk został przez wynajmującemu pokoje potrącony samochodem.

 

- 10 centymetrów mnie uratowało. Dzięki temu jestem w pełni sprawnym człowiekiem – opowiada pan Marcin.

 

Sprawę sąd umorzył i skierował do ponownego rozpatrzenia. Teraz Marek M. ma być przebadany psychiatrycznie. Nie stawia się jednak na badania, a sąd jest bezradny.

 

Nasza reporterka chciała porozmawiać z wynajmującym pokoje, ale została przez niego… brutalnie wyrzucona za drzwi.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Agnieszki Zalewskiej. W programie zdjęcia z monitoringu. Pokażemy, co się dzieje przed hotelem.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Waldemara Rynkiewicza. Pielęgniarka pozwoliła, żeby chory psychicznie chłopak wyszedł ze szpitala psychiatrycznego. Niedługo potem zginął pod kołami pociągu. Po naszym programie zarówno sąd, jak i prokuratura nadal nie chcą pociągnąć do odpowiedzialności ordynatora, który był przełożonym pielęgniarki.