Fryzjer w warzywniaku

Fryzjer w warzywniaku

Fryzjerka z Pisza traci dorobek swojego życia. Dlaczego? Przez błąd urzędników. Nikt za to nie odpowiedział. Sprawę mógłby rozstrzygnąć sąd ale... nasza reporterka dotarła do dokumentu, który w niejasnym świetle stawia działania sądu.

Fryzjerka z Pisza traci dorobek swojego życia. Dlaczego? Przez błąd urzędników. Nikt za to nie odpowiedział. Sprawę mógłby rozstrzygnąć sąd ale… nasza reporterka dotarła do dokumentu, który w niejasnym świetle stawia działania sądu.

 

Dwadzieścia cztery lata temu  Bożena Sobolewska kupiła w Piszu działkę. Przez całe życie była przekonana, że jest to działka, na której stoi wybudowany przez nią i jej męża zakład fryzjerski. Wszyscy sąsiedzi potwierdzają, że od zawsze prowadzi tam działalność.

 Dopiero w 2011 roku pani Bożena dowiedziała się, że pomylono numery działek. Okazało się, że nie kupiła gruntu na którym stoi jej pawilon, a ten obok, na którym inna kobieta postawiła warzywniak i go zadłużyła. Z wyliczeń pani Bożeny wynika, że jest to z odsetkami 700 tys. zł. Wierzyciele już wpisali się na hipotekę zakładu fryzjerskiego, który de facto nie jest własnością pani Bożeny, choć włożyła w niego oszczędności całego życia.

 

- Na początku wszyscy myśleli, że jest to nasze zadłużenie. Wstyd. To jest poderwanie opinii. Ja już nie mam siły. Straciłam zdrowie, straciłam nerwy – mówi rozżalona kobieta.

 

Dla mieszkanki Pisza ten skromny zakład fryzjerski to całe życie. Poświęciła mu wszystko. Teraz w zasadzie nie jest jej i musi się wyprowadzić.

 

- Ja nie mam żadnych długów. Muszę to wytrzymać. Po prostu nie pozwolę sobie zabrać zakładu. Jestem na silnych lekach. Nie mogę po nocach spać – mówi rozgoryczona kobieta.

 

Pani Bożena wystąpiła do starostwa o sprostowanie numeracji działki, ale urzędnicy rozkładają ręce, choć potwierdzają, że akt notarialny był z błędami.

 

- Pan starosta powinien zrobić porządek z tymi numerami i pokryć wszystkie koszty, albo obciążyć nimi geodetę – mówi bohaterka naszego reportażu.

 

Kiedy wystąpiła do sądu, ten postępowanie umorzył. Dopiero od naszej reporterki pani Bożena dowiedziała się, że powodem było złożenie pisma z wnioskiem o wycofanie pozwu. Na dole jest podpis kobiety. O istnieniu takiego dokumentu nie miała pojęcia. Stanowczo zaprzecza, żeby go składała. Twierdzi, że jest sfałszowany. Zawiadomiła prokuraturę.

 

- Absolutnie nie pisałam tego wniosku i pod nim się nie podpisywałam – mówi. – Ja byłam naprawdę w szoku, kiedy reporterka do mnie zadzwoniła i mi o tym powiedziała – dodaje. - Czeka mnie licytacja za nie moje długi. Gdzie ja pójdę? Pod drzewo? – pyta.

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz i Karoliny Rogali.

 

W drugiej części programu wrócimy do sprawy Ryszarda Gasparskiego. Przez lata prowadził firmę krawiecką. Został oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Ostatecznie został uniewinniony i wygrał sprawę o odszkodowanie.