Felerne auto. „Ciężko się żyje w naszej Polsce”

Felerne auto. „Ciężko się żyje w naszej Polsce”

Sylwester Chełmiński kupił w komisie swój wymarzony samochód. Najpierw okazało się, że jest kradziony. Potem, że składa się z czterech innych. Do dzisiaj niszczeje jako depozyt sądowy w przydomowym, nieogrzewanym garażu.

Sylwester Chełmiński w 2011 roku kupił w komisie Audi A4. Wydał na nie całe oszczędności, które wspólnie z żoną zarobili przez dwa lata w Holandii. Pracowali w chłodni, po kilkanaście godzin dziennie, od poniedziałku do soboty. Kobieta parę razy straciła tam przytomność. Okazało się, że nabawiła się anemii.

 

Radość z nowego samochodu nie trwała długo. Po trzech dniach od zakupu samochód został zarekwirowany przez policję. Funkcjonariusze ustalili, że auto jest kradzione oraz, że należy do rumuńskiej firmy leasingowej. Wszczęto dochodzenie. Sprawdzano czy Sylwester Chełmiński nie jest paserem. Do czasu jego zakończenia samochód został oddany do sądowego depozytu, choć pozwolono przechowywać je garażu. Nikt nie może jednak nim jeździć.

 

- Pracowałem na to bardzo ciężko. Boli mnie to, że ktoś mi zabrał to w pół sekundy  – mówi rozżalony Sylwester Chełmiński.

 

- Nagle przychodzi taki moment, że już nic się nie chce, o niczym się nie marzy, bo po co marzyć – pyta Natalia Chełmińska, jego żona.

 

Już po pół roku policja umorzyła prowadzone dochodzenie. Jej zdaniem nie doszło do przestępstwa. Samochód postanowiono wydać rumuńskiej firmie leasingowej, a od Sylwestra Chełmińskiego zażądano wydania dokumentacji pojazdu.

 

Biegły wydał opinię, że samochód jest zmontowany z kilku aut. Maska, silnik, tapicerka i nadwozie Audi mają bowiem różne numery VIN. Okazało się, że auto z rumuńską firmą łączy tylko numer VIN nadwozia, a pozostałe części z których złożony jest samochód nie są kradzione. Biegły ustalił również, że numer silnika został zeszlifowany. Odtworzył go, ale nie udało się ustalić, z jakiego modelu Audi pochodzi.

 

Pan Sylwester zwracał się o likwidację depozytu. Pisał, że kupił samochód, ale nie może nim jeździć. Sąd odpisywał, że ta sprawa leży w gestii prokuratury. Ta z kolei stwierdziła, że jedyną drogą jest założenie w sądzie sprawy cywilnej o ustalenie prawa własności. Sylwester Chełmiński to zrobił, wnosząc sprawę przeciwko właścicielowi komisu, ale sąd oddalił powództwo, uznając, że powinien sądzić się z rumuńską firmą.

 

Samochód cały czas stoi nieużywany w garażu bohatera naszego reportażu.

 

- Nie mam siły dalej walczyć o to, co mi zabrano… Nie mam siły… Ciężko się żyje w naszej Polsce - mówi ze łzami w oczach Pan Sylwester.

 

Reportaż Łukasza Kurtza.