Eksmitowani do noclegowni
- Komornik włamał się do naszego mieszkania i wyrzucił rzeczy do garażu - mówi Hanna Urbaniak.
- Komornik włamał się do naszego mieszkania i wyrzucił rzeczy do garażu - mówi Hanna Urbaniak
"Komornik nie zabiera, komornik oddaje" - tak reklamuje się Krajowa Izba Komornicza. Realia pokazują, że bywa inaczej. Hanna i Tadeusz Urbaniakowie przez 30 lat zajmowali mieszkanie, które wynajmowali od Nadleśnictwa Kościan. Tadeusz Urbaniak był tam pracownikiem fizycznym.
– Dostałem mieszkanie zakładowe, które nie zależało od pełnionej funkcji – mówi Tadeusz Urbaniak
Kiedy w ramach restrukturyzacji mężczyzna został zwolniony z pracy dostał zapewnienie, że wciąż będzie mógł wynajmować lokal. Nadleśnictwo jednak szybko zmieniło zdanie i wypowiedziało umowę najmu Urbaniakom. Sprawa trafiła do sądu, który zdecydował, że małżeństwo dysponuje dużym domem, dlatego można ich eksmitować. Problem w tym, że sąd nie zauważył w jakim stanie jest nieruchomość.
- Nie ma wody, prądu, ogrzewania. Ściany są w stanie surowym. To są spartańskie warunki - mówi Tadeusz Urbaniak.
Takie działanie sądu wydaje się sprzeczne z art. 1046 par. 4 KPC, który nakazuje wstrzymać eksmisję, jeżeli dłużnik nie posiada lokalu, który można zamieszkać - "Jeżeli dłużnikowi nie przysługuje tytuł prawny do innego lokalu lub pomieszczenia, w którym może zamieszkać,komornik wstrzyma się z dokonaniem czynności do czasu, gdy gmina właściwa ze względu na miejsce położenia lokalu podlegającego opróżnieniu, na wniosek komornika, wskaże dłużnikowi tymczasowe pomieszczenie, nie dłużej jednak niż przez okres 6 miesięcy.”
Nie zważając na prośby Urbaniaków, komornik eksmitował ich w zimowym okresie ochronnym do noclegowni. Przedstawiciel Krajowej Izby Komorniczej nie widzi nic złego w tym, że eksmisję przeprowadzono w zimę. Przekonuje, że komornik dysponował prawomocnym wyrokiem sądu, a rodzina dzięki posiadaniu „znacznego majątku" mogłaby rozwiązać swoje problemy.
Dziś Urbaniakowie mieszkają w kamperze. Na postępowanie komornika próbowali skarżyć się do prokuratury, niestety bezskutecznie.
W drugiej części programu wrócimy do historii Jerzego Kuca, którego firma produkuje karetki. Przypomnijmy, że urzędy celne nagle zdecydował, że karetka jest pojazdem osobowym a nie specjalnym i nałożyły na przedsiębiorcę milionowe kary za brak odprowadzanej akcyzy.
Po naszym programie sprawa Jerzego Kuca trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który orzekł, że przedsiębiorca miał rację, a organy celne błędnie interpretowały prawo. Tym samym cofnął kary nałożone na firmę Jerzego Kuca.
Reportaż Małgorzaty Cecherz