"Co więcej mogliśmy zrobić?"

"Co więcej mogliśmy zrobić?"

Młode małżeństwo kupiło używany samochód. Dokładnie go sprawdzili- w serwisie i na komisariacie policji, gdzie usłyszeli, że wszystko jest w porządku. Po dwóch latach pojawiła się u nich policja i zarekwirowała samochód bo… było kradziony.

Każdego roku Polacy kupują kilkadziesiąt tysięcy używanych samochodów. Okazuje się, że nikt, kto nabył samochód z drugiej ręki nie może spać spokojnie. Przykładem może być historia państwa Habura z Torzymia w województwie Lubuskim.

Wiadomo jak to jest z samochodem, widzi się i od razu się wie „ten jest mój”. No ale czego chcieć więcej, auto prawie nowe, na gwarancji. Jeszcze w nim pachniało nowością... - mówi Krzysztof Habura

Mimo, że samo ogłoszenie ani cena samochodu nie budziła wątpliwości, młode małżeństwo postanowiło dokładnie sprawdzić samochód. Pojechali na policje, gdzie funkcjonariusz osobiście obejrzał samochód i zweryfikował numery identyfikacyjne. Kupujący usłyszeli, że z autem jest wszystko w porządku.

Policjant sam zszedł i wszystko dokładnie badał. Nawet nie we jednym miejscu, a szukał tych numerów jeszcze gdzieś pod wycieraczkami. Usłyszeliśmy, że auto jest ok, więc kupiliśmy. Co więcej mogliśmy zrobić? - tłumaczy Monika Habura

Co więcej, samochód był wcześniej sprawdzany w autoryzowanym serwisie producenta, gdzie również nikt nie zauważył nic podejrzanego. Już po zakupie samochód przechodził przeglądy, a nawet był naprawiany w ramach gwarancji

Mieliśmy dokumenty z autoryzowanego serwisu, że samochód jest igła. No to co my, takie zwykłe szaraki mieliśmy kwestionować? Policja i serwis dawali gwarancje, że z samochodem nie ma żadnych problemów – opowiada pan Krzysztof.

Po dwóch latach od zakupu samochodu na posesji państwa Habura pojawiło się Centralne Biuro Śledcze i zarekwirowało samochód. Okazało się, że został skradziony w Niemczech. Funkcjonariuszy nie interesował fakt, że wcześniej policja weryfikowała auto.

To był szok, nogi się pode mną ugięły. Pan policjant był na tyle miły, że pomógł mi foteliki z auta wyciągnąć. Nikt nie chciał słuchać, że samochód był sprawdzany, nic ich nie interesowało. Wsadzili auto na lawetę i odjechali – opowiada pani Monika

Okazało się, że kupujący padli ofiarami grupy przestępczej która kradnie samochody na zachodzie, a następnie przerabia je w taki sposób, aby nie dało się tego wykryć. Korzystając z oryginalnych tabliczek nabijają numery innych, legalnie jeżdżących w innych częściach świata samochodów.

Są tacy magicy, że potrafią samochód przerobić w taki sposób, że nie będzie się dało ustalić, że jest kradziony. Dzisiaj te firmy mają rozwinięte technologie, a do tego swoich ludzi w takich miejscach jak salony, autoryzowane serwisy – mówi Marcin Taraszewski, były naczelnik Wydziału Samochodowego Komendy Stołecznej Policji.

Kupujący stracili samochód, nie mają również możliwości odzyskania pieniędzy. Ubezpieczenie nie obejmuje straty samochodu z takiego powodu, a firma leasingowa zarządała natychmiastowej spłaty całości kwoty. Państwo Habura zostali więc bez samochodu i oszczędności. Do odpowiedzialności nie poczuwa się również mężczyzna który sprzedał auto. Twierdzi, że też jest ofiarą w tej sprawie.

Sprzedałem 11 takich samochodów. Dostałem zarzuty od prokuratury, ale ja też jestem ofiarą, też sprawdzałem te samochody i usłyszałem od policji, że mogę je sprzedawać – mówi Bartłomiej Siciński, sprzedawca samochodów.

Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie, jak na razie zarekwirowano ponad 100 samochodów w całym kraju, jednak poszkodowanych może być zdecydowanie więcej i nie wykluczone, że kolejni ludzie stracą swoje auta.

  • Przemysław Siuda

    Przemysław Siuda

    reporter, redaktor strony internetowej, social media

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX