Chcieli kupić mieszkania, stracili oszczędności życia

Chcieli kupić mieszkania, stracili oszczędności życia

Jedenaście rodzin z Krakowa nie dostanie kluczy do wymarzonych lokali, chociaż za nie zapłacili. O dramat który ich spotkał obwiniają dewelopera, ale też urzędników, którzy wydali pozwolenie na budowę, nie zwracając uwagi na rażące nieprawidłowości.

Jedenaście rodzin z Krakowa nie dostanie kluczy do wymarzonych lokali, chociaż za nie zapłacili. O dramat który ich spotkał obwiniają dewelopera, ale też urzędników, którzy wydali pozwolenie na budowę, nie zwracając uwagi na rażące nieprawidłowości.

 

 

Rodzina Mazurów chciała kupić mieszkanie w Krakowie. Sprawdzili, czy deweloper uzyskał decyzję o warunkach zabudowy i pozwolenie na budowę. Gdy okazało się, że wszystko jest w porządku wpłacili pieniądze. Tak samo postąpili inni.

 

- Pasowało nam po prostu to mieszkanie, żeby mieszkać w Krakowie. Chcieliśmy przenieść się do większego miasta, ze względu na pracę dzieci, tak myśleliśmy, w tym kierunku – mówi jeden z poszkodowanych mężczyzn.

 

Niestety, jak się wkrótce okazało, budowa została wstrzymana. Naczelny Sąd Administracyjny cofnął pozwolenie na budowę. Uznał, że we wniosku zaakceptowanym wcześniej przez prezydenta Krakowa było mnóstwo błędów.

 

- Do sądu wpłynęło wiele skarg na tę budowę. Sąd podzielił zarzuty wielu z nich. Można powiedzieć, że błędów było co nie miara – mówi Anna Szkodzińska, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie

 

Faktycznie, uchybienia można mnożyć. Budowa nie miała dostępu do drogi publicznej, nie było możliwości podłączenia mediów do powstającego budynku, a projekt zagospodarowania był niezgodny z obowiązującymi przepisami.

 

- Bez mediów, bez drogi dojazdowej. Uważam, że ani prezydent, ani wojewoda nie powinien wydać pozwolenia na budowę. Przecież tam nawet szamba nie było – wyliczają poszkodowani.

 

Jak to możliwe, że urzędnicy miejscy wydali pozwolenie, pomimo tak rażących uchybień? Tłumaczą, że bazowali na informacjach podanych przez inwestora.

 

- Oświadczenie inwestora w świetle obowiązujących wówczas przepisów wystarczało, żeby decyzja została wydana. Ja rozumiem, że ludzie którzy o tym słyszą mogą się dziwić, że to za mało, ale w sensie prawnym to wystarczało – tłumaczy Dariusz Nowak – rzecznik Urzędu Miasta Kraków.

 

Deweloper zbankrutował. Rozpoczęła się walka o odzyskanie pieniędzy. Poszkodowani uważają, że winę za ich sytuacje ponosi nie tylko firma sprzedająca mieszkania, ale też władze miasta. Twierdzą, że gdyby nie błędna decyzja prezydenta, nie wpłaciliby pieniędzy i teraz nie mieli kłopotów. Sąd jednak nie przychylił się do takiej interpretacji.

 

- Orzeczenie było miażdżące. Sąd wykluczył odpowiedzialność Skarbu Państwa i Gminy. Stwierdził, że jedynym podmiotem odpowiedzialnym jest deweloper-  mówi adwokat Jan Znamieniec

 

Taki wyrok oznacza, że poszkodowanym nie należy się nic od Skarbu Państwa. Mogą próbować odzyskać pieniądze od dewelopera. Problem w tym, że jest on niewypłacalny.

 

- Zwracając się do dewelopera o zwrot tych pieniędzy dostaliśmy odpowiedź, że ich nie ma. Zainwestował wszystko w ten budynek, poniósł straty i w związku z tym nie możemy liczyć na żadne pieniądze – mówią niedoszli właściciele mieszkań.

 

Osoby poszkodowane straciły łącznie ponad 800 tysięcy złotych. Na chwilę obecną nie mają szans ani na odzyskanie pieniędzy, ani na odbiór mieszkań.

 

Więcej już w najbliższą niedzielę o 19:30 w reportażu Agnieszki Zalewskiej.