Cena wolności
- Otworzyła się brama, przywitali mnie koledzy i taka euforia - mówi Radek Krupowicz, który od lat ubiegał się o przedterminowe zwolnienie.
- Otworzyła się brama, przywitali mnie koledzy i taka euforia - mówi Radek Krupowicz, który od lat ubiegał się o przedterminowe zwolnienie.
16 marca 2000 roku doszło do zabójstwa wałbrzyskiego antykwariusza. O to przestępstwo prokuratura oskarżyła dwóch nastolatków - Partyka Rynkiewicza oraz Radosława Krupowicza. W sprawie było od początku bardzo wiele wątpliwości. W winę chłopaków nie wierzyli nawet policjanci prowadzący sprawę.
- Oprócz świadka incognito nikt, powtarzam nikt nie widział tych mężczyzn wchodzących ani wychodzących stamtąd - mówi Janusz Bartkiewicz, emerytowany policjant.
Trzydziestoparoletni mężczyźni za kratami spędzili blisko 14 lat, czyli prawie cały zasądzony wyrok. To daje im prawo do ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie. Mimo to od blisko 3 lat mężczyźni takiej zgody uzyskać nie mogą. Dlaczego? Ważnym elementem przy przyznawaniu warunkowego zwolnienia jest tzw. skrucha, czyli stosunek do popełnionej zbrodni. Trudno ją uzyskać, kiedy skazani przez cały czas odbywania kary uważali, że są niewinni.
Jednocześnie świadomość szybszego wyjścia na wolność może złamać niezłomną od wielu lat postawę. Tak było w przypadku Radka Krupowicza.
- Bo mówi (przyp. red. sędzia), że jakby pan powiedział, że pan nic nie ma wspólnego to ja bym ściągnął akta, zaczęlibyśmy analizować z prokuratorem, byśmy odroczyli wokandę - mówi Krupowicz.
Mimo, że spełniał wszystkie możliwe warunki uprawniające do skorzystania z przywileju warunkowego zwolnienia, sąd penitencjarny czterokrotnie odmawiał wydania mu takiej zgody. Mężczyzna przez 14 lat, nie wiadomo z jakich przyczyn, nie mógł również korzystać z przepustek, z podjęcia pracy czy programów, które pomagają w przystosowaniu się więźniów po wyjściu na wolność.
Drugi z osadzonych - Patryk Rynkiewicz, wciąż przebywa w więzieniu. Pomimo, że spełnia podstawowe warunki do przedterminowego zwolnienia, sędzia penitencjarny nie chce mu go udzielić.
- Dają mi do zrozumienia, że póki się nie przyznam to opinia nie będzie pozytywna - mówi Patryk.
W części drugiej programu historia małego przedsiębiorcy, właściciela sklepu spożywczego, którego Inspekcja Handlowa ukarała za złe oznakowanie butelek wódki. Przedsiębiorca nie miał oczywiście nic wspólnego z treścią etykiety. Alkohol kupił legalnie, od producenta. Wojciech Magdziński nie jest jedynym ukaranym przez Inspekcję, a butelki wódki z błędnym oznakowaniem cały czas są w sprzedaży.
- Najbardziej mnie to boli, że my jako mała firma jesteśmy tu karani jako najsłabsze ogniwo - mówi Danuta Magdzińska, mama właściciela sklepu.
Reportaż Agnieszki Zalewskiej