Brutalna interwencja policji

Brutalna interwencja policji

- Oni go po prostu przydusili. Najpierw we dwóch, później w sześciu - mówi Krzysztof Sołowiej, tata Macieja.

- Oni go po prostu przydusili. Najpierw we dwóch, później w sześciu - mówi Krzysztof Sołowiej, tata Macieja. 

 

Maciej Sołowiej miał 31 lata i był jedynym dzieckiem Grażyny i Krzysztofa Sołowiejów. Chłopak od 2005 roku był chory na schizofrenię paranoidalną co objawiało się urojeniami i halucynacją. W maju 2014 roku Sołowiej miał kolejny atak choroby i uciekł z domu, dlatego jego rodzice zdecydowali się powiadomić o tym policję.

 

Interweniujący funkcjonariusze odnaleźli chłopaka, ale aby go zatrzymać musieli użyć siły. Podczas akcji mężczyzna stracił przytomność. Policjanci wezwali karetkę, ale nie podjęli akcji reanimacyjnej. 

 

- Oni go po prostu przydusili. Najpierw we dwóch, później w sześciu. Położyli go na tym chodniku, niestety na chodniku, twarzą do chodnika to zeznają świadkowie - wspomina interwencję Krzysztof Sołowiej, tata Macieja. 

 

Po 12 minutach do już nieprzytomnego Macieja Sołowieja przyjechało pogotowie ratunkowe. Ratownicy, którzy przybyli na miejsce od razu stwierdzili, że mężczyzna nie ma tętna. Zdjęto mu kajdanki i w karetce dzięki reanimacji defibrylatorem udało mu się przywrócić puls. 

 

- W tym momencie kiedy zatrzymanie dochodzi do skutku przytrzymują pana Macieja przy ziemi, wzywają karetkę pogotowia, ale nie udzielają mu pierwszej pomocy. Nie prowadzą akcji oddechowej, nie uciskają klatki piersiowej - wylicza błędy policji mec. Łukasz Lewandowski, pełnomocnik rodziny. 

 

Sołowieja zabrano do szpitala, ale okazało się, że niedotlenienie mózgu było zbyt długie. Mężczyzna zmarł po kilku dniach. 

 

- Postronni ludzie chcieli pomóc, ale policjanci powiedzieli, że mają takie prawo i że proszę odejść - mówi Grażyna Sołowiej, mama Macieja. 

 

Prokuratura Rejonowa w Krasnymstwie, która prowadziła śledztwo nie doszukała się błędów policji i umorzyła sprawę. Jak śledczy tłumaczą swoją decyzję?

 

- W momencie podejmowania decyzji o umorzeniu prokurator uznał, że te dowody, które zostały zebrane nie są wystarczające, żeby komukolwiek postawić zarzut. Obrażenia, które doznał pan Maciej były obrażeniami stosunkowo niewielkimi jak na tego typu sytuację. To były powierzchowne obtarcia naskórka, nic więcej - uważa prokurator Andrzej Stasieczek, szef Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie. 

 

Argumentacji prokuratury nie podzielił Sąd Rejonowy w Zamościu, który nakazał jej jeszcze raz przeanalizować sprawę. 

 

- Sąd Rejonowy w Zamościu uchylił przedmiotowe postanowienie i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania - tłumaczy sędzia Jolanta Baran.

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz