Błędy stwierdzono, winnych brak

Błędy stwierdzono, winnych brak

- Prokurator w ciągu miesiąca sprawę zamknął. Ja walczę o to, żeby wskazać winnych za to co się stało - mówi Zbigniew Gorczyński.

- Prokurator w ciągu miesiąca sprawę zamknął. Ja walczę o to, żeby wskazać winnych za to co się stało - mówi Zbigniew Gorczyński.

 

Marzec 2012 roku. Czteroosobowa grupa pracowników dokonywała pomiaru przekroju Wisły. 33-letni Krzysztof Gorczyński wraz z kolegą znajdowali się w pontonie.

 

- Syn pojechał w delegacje z Instytutu Morskiego na dolną Wisłę koło Oświęcimia - wspomina Zbigniew Gorczyński, tata Krzysztofa.

 

W pewnym momencie pękła lina trzymająca ponton, a ten zaczął płynąć z nurtem, po czym spadł z progu wodnego. Mężczyźni wpadli do wody, a Krzysztof niestety nie był w stanie samodzielnie pokonać odwoju wodnego. Po wyciągnięciu z wody chłopak nie odzyskał przytomności i po upływie doby zmarł.

 

- Zaniedbania i zaniechania pracodawcy były tak duże, że wcale nie musiało do tego dojść - mówi Gorczyński.

 

Ojciec Krzysztofa zawiadomił Państwową Inspekcję Pracy, która wszczęła kontrole u pracodawcy. Na jaw wyszły zaniedbania - naruszenia prawa bezpieczeństwa i higieny pracy. Przede wszystkim okazało się, że lina, która przetrzymywała ponton wykonana była niezgodnie z Polską Normą. Dodatkowo pracodawca nie ocenił ryzyka zawodowego, niewłaściwie zorganizował pracę oraz niedoszacował niezbędnych potrzeb do udzielenia pierwszej pomocy. 

 

- Człowiek stracił życie, ponieważ źle zorganizowana była i przygotowana praca - przyznaje Mieczysław Szczepański, Okręgowy Inspektor Pracy w Gdańsku.  

 

W związku z protokołami kontroli Inspekcji Pracy i ekspertyzą kryminalistyczną Prokuratura Rejonowa w Pszczynie postanowiła przedstawić zarzuty karne pracodawcy. Po czterech miesiącach śledczy niespodziewanie wycofali się z decyzji i umorzyli śledztwo. Prokuratura uznała, iż brak jest związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy uchybieniami w zakresie bezpieczeństwa pracy a skutkami wypadku.

 

Z decyzją śledczych nie zgodził się zarówno ojciec zmarłego Krzysztofa jak i Państwowa Inspekcja Pracy, którzy bezskutecznie wnieśli do sądu zażalenie na umorzenie postępowania 

 

- Pracodawca nie zapewnił instrukcji użytkowania pontonu, na którym wykonywane były prace. Dodatkowo w trakcie tych prac wykonywane były pomiary przy użyciu sprzętu, który nie posiadał atestów  - wylicza Piotr Sławek, raca prawny. 

 

Tata Krzysztofa, który do dziś nie może się pogodzić ze stratą syna, nie składa broni i zdecydował się wystąpić na drogę cywilną.

 

- Chciałem mieć w nim oparcie na starość, ale na marzeniach się skończyło - mówi Gorczyński.

 

W drugiej części programu o proteście "Stop bandyctwu skarbowemu", który miał miejsce 22 maja 2015 roku pod siedzibą Ministerstwa Finansów. 

 

Reportaż Małgorzaty Cecherz