Bandyterka czy ochrona własności?
Dziennikarze na tropie firm, które zajmując się pomocą w odzyskiwaniu nieruchomości, działają na granicy prawa.
W programie historie osób, które czują się nękane i w brutalny sposób zastraszane przez pracowników jednej z takich firm. Ci z kolei twierdzą, że do zdecydowanych kroków zmusiła ich opieszałość instytucji państwowych. Według mieszkańców, przedstawiających się jako pokrzywdzeni w sprawie, w tej branży pracują po prostu przestępcy, trudniący się siłowym usuwaniem niewygodnych lokatorów. Mają przy tym wykorzystywać najczęściej ich trudną sytuację. Z kolei właściciele mieszkań twierdzą, że do wzięcia sprawy w swoje ręce są zmuszeni przez zbyt długie procedury sądowo-komornicze.
Przedstawiciele firm, które „przejmują” kompetencje organów państwowych i eksmitują lokatorów mówią, że tak naprawdę są dla prawowitych właścicieli nieruchomości ostatnią deską ratunku. Twierdzą, że ich działania polegają w gruncie rzeczy na negocjacjach, mających na celu pozbycie się „dzikich lokatorów”. Krótko mówiąc, dbają o ochronę „świętego prawa własności” wówczas, gdy państwo sobie z tym nie radzi.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami eksmisji można dokonać wyłącznie na podstawie prawomocnego wyroku sądu. Należy jednak pamiętać o tzw. okresie ochronnym, czyli zakazie prowadzenia eksmisji w ramach postępowań egzekucyjnych w okresie od 1 listopada do 31 marca. To właśnie dlatego firmy zajmujące się eksmisjami powstają jak grzyby po deszczu. Sami zleceniodawcy często nie chcą znać szczegółów działań, jakie podejmują „negocjatorzy”. A nierzadko są to groźby, próby zastraszania, nękanie telefonami, a nawet rozwiercanie i wymiana zamków...
Leszek Dawidowicz
reporter